wtorek, 11 grudnia 2012

Między światami


 Jak żyć?
OBF2012
nominacja:
aktorka
pierwszoplanowa





























Na początku muszę stanąć w obronie naszego rodzimego tłumaczenia tytułu. „Rabbit hole” w tłumaczeniu oznacza Króliczą Norę. Tytuł ewidentnie nawiązuje, co potwierdzone zostaje w pewnej chwili w filmie, do słynnej króliczej nory do której wpadła główna bohaterka „Alicji w krainie czarów”. Owa dziura była przejściem ze świata ludzkiego do krainy magii, czyli przestrzenią między światami. Nie sądzę, żeby każdy zrozumiał takie znaczenie tytułu „Królicza nora”. Nie zawsze jestem fanem polskich tłumaczeń, ale przypominam, że nie wszystko można i nie wszystko się da przetłumaczyć dosłownie. Tu nie ma się do czego przyczepić.
Becca i Howie Corbett wydają się być typowym amerykańskim małżeństwem. Pierwsza scena przedstawia idealną gospodynię pracującą w ogrodzie. Odmawia ona udziału w przyjęciu organizowanym przez sąsiadkę. W kolejnej scenie poznajemy jej męża., nie wiemy gdzie pracuje, ale nosi garnitur i chodzi z teczką. Jakiś oczywisty urzędnik. Nie wzbudzają oni specjalnych podejrzeń, jednak kolejne sceny odkrywają przed widzem tragiczną tajemnicę małżeństwa. Zostali dotknięci śmiercią swojego jedynego syna.
Temat wydaje się dosyć klasyczny i typowy jak na dramat. Fabuła filmu jest często porównywana do takich obrazów jak „Droga do szczęścia” lub „American beauty”. Porównania nie są bezpodstawne. Wszystkie tytuły łączy wątek małżeństwa na zakręcie, małżeństwa, które stanęło w martwym punkcie. David Lindsay-Abaire wstawił dodatkowo wątek utraty dziecka. Takie ukierunkowanie zdarzeń fabularnych mogło zagrozić zbanalizowaniem tematu i typowym uproszczeniem. Tu mamy delikatne prowadzenie akcji w dosyć mozolnym tempie (jeden z głównych zarzutów wśród krytyków, dla mnie duży atut). Na szczęście reżyser zrezygnował z moralizatorskich wniosków i patetycznego stylu. Nie ocenia bohaterów i ich postępowania, nie wskazuje sposobu przeżywania żałoby. Bohaterka nie dochodzi do odrodzenia, nie odzyskuje utraconej radości życia. Jedyny przekaz jest taki, że każdy przechodzi takie traumatyczne przeżycia na swój sposób a powrót do normalności jest niemożliwy.
Bardzo dobrze prezentuje się gra aktorska. Duet Kidman i Eckahrt błyszczy na ekranie. Nicole świetnie wcieliła się w osobowość swojej bohaterki. Nie szarżuje, gra bardzo przemyślanie. Oskarżenia o to, że jej twarz tak zdeformowana przez wszelkie poprawki chirurgiczne jest sztuczna są chybione. Kidman przez większość czasu stara się nie zdradzać żadnych emocji. Tak jest Rebbeca. Tak ona przeżywa stratę dziecka, taki jest sposób jej radzenia sobie z problemem. Aktorka całkowicie weszła w graną przez siebie postać. Gra nie grając. Mimo to nazwanie tej kreacji najlepszą w jej karierze jest trochę na wyrost. Ba! Umniejsza znakomitym rolom Nicole z przeszłości, a ona naprawdę znakomitą aktorką jest. Warto przypomnieć świetne role z filmu „Narodziny”, „Inni”, „Oczy szeroko zamknięte” czy oscarową kreację Virginii Woolf z „Godzin”. Znakomite są również obrazy. Melancholijne zdjęcia obrazujące powolne życie świetnie wchodzą w koncepcję reżysera. Pewien problem mam za to z muzyką skomponowaną przez Antona Sanko. Moim zdaniem nie pomaga w kreowaniu prezentowanego świata. Czasami wręcz przeszkadza.
 „Między światami” to świetnie zrealizowany dramat. Polecam go wszystkim tym, którzy lubią się zachwycić grą aktorską i zmusić się do przemyśleń. Ostrzegam jednak, że u kresu tej drogi nie czeka nas hoollywodzki happy end. Film ten przytłacza i wprowadza w dosyć nostalgiczny nastrój, nie polecam tym, którzy poszukują w kinie rozrywki. Nie ma tu akcji i napięcia jak w „Innych” czy tanich wzruszeń jak w „Uwierz w ducha”, sugestie plakatu reklamującego są tanim chwytem reklamowym. Ja wybrałem się z dziewczyną w przerwie między maturami. Jednak dla relaksującej rozrywki trzeba było wybrać „Żonę na niby”. Mimo to nie żałuję.

- Łukasz Kowalski