
Trzy kobiety w
samochodzie
Naród żydowski ze swoistością,
niezwykłą historią od zawsze fascynował i inspirował twórców także filmowych.
Powstawały jednak najczęściej filmy
mocno schematyczne, zachowawcze, unikające najtrudniejszych kwestii. Bogate tło
techniczne przysłaniało to, co można by opowiedzieć o Żydach. Najczęściej opowiadane
historie ograniczały się do tragicznego problemu holocaustu i traumy drugiej
wojny światowej. Tym bardziej obraz taki jak „Free zone” może zachwycić.
Film zaczyna dosyć długa
sekwencja płaczącej młodej kobiety, to Rebecca (Natalie Portman), Amerykanka
pochodzenia żydowskiego, która właśnie uciekła od narzeczonego. Los chciał, że
wbiegła do taksówki Hanny (Hana Laszlo). Chce jechać jak najdalej,
gdziekolwiek, tam gdzie jedzie kierowca. Kobiety wyruszają w podróż do „wolnej
strefy”, miejsca, gdzie spotykają się Żydzi z Palestyńczykami i załatwiają
swoje interesy. Do podróży dołączy w pewnej chwili Palestynka Leila, próbująca
pomóc Hannie w jej biznesach. Niezwykła podróż pozwoli widzowi poznać wszystkie
trzy kobiety i punkt widzenia każdej z nich.

Palestynę symbolizuje Leila. To z
nią biznesy prowadzi Hanna. Podchodzi do Żydówki z chłodną rezerwą, niechęcią i
podejrzliwością. Nie znosi wywyższania się Hanny. Od pierwszej chwili, kiedy
kobiety się spotykają, czuje się wzmagające napięcie. To jak oczekiwanie na
wybuch bomby zegarowej, wiemy, że eksplozja nastąpi, nie wiemy tylko, kiedy. Powodem
kłótni są oczywiście pieniądze.
Paradoksalnie najciekawszą
postacią w filmie jest Rebecca, kobieta właściwie bez narodowości i osobowości.
To pozwala jej być bezstronnym obserwatorem. Jej opinie i reakcje na otaczającą
rzeczywistość będą najciekawsze w całym filmie. Po rozstaniu z narzeczonym chce
odnaleźć sens życia. Ma nadzieję odszukać go w krainie swoich przodków,
Izraelu. W finale młodą kobietę czeka ogromne rozczarowanie, zostaje odepchnięta.
Przypomina główną bohaterkę świetnej powieści „Kiedy żyłam w nowych czasach”. Polecam
ją każdemu, kto bardziej interesuje się narodem żydowskim.

Spoiler!!!!!!!
Jest w filmie kontrapunkt,
pojawia się wydarzenie, które zawiesza cały nakreślony kontekst
polityczno-narodowościowy. Palestynka dramatycznie poszukuje zaginionego
dziecka. Jej towarzyszki w jednej chwili wyzbywają się swoich narodowości,
wszystkie są kobietami, matkami. Równość i człowieczeństwo nie wypełnia jednak
finału.
Kiedy bohaterki dojeżdżają do
tytułowej wolnej strefy (kolejna symbolika), znów zaczynają kłócić się o pieniądze. Gitai brutalnie
odbiera widzom wiarę w rozwiązanie konfliktu. Czy mamy więc do czynienia z
sytuacją beznadziejną? Przecież kobiety tyle razem przeszły, tyle dla siebie
zrobiły, a jednak wygrywają ukryte w nich głęboko różnice. Rozczarowana Rebecca ucieka, czy i my mamy uciec? Czy mamy
pozostawić Palestyńczyków i Żydów samym sobie? Czy konflikt między nimi będzie
trwał w nieskończoność, tak jak ostatnia scena (niezwykle przemyślana), której
nie przerywają napisy końcowe?
- Łukasz Kowalski
Świetny tekst. Mi ten film nie przypadł do gustu. Może dlatego, że byłam w ciągu filmów izraelskich i obok innych tytułów ten akurat był najsłabszy.
OdpowiedzUsuńhttp://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2012/07/kino-izrael-may-przeglad-filmow-czesc-i.html
Jeśli bliskie jest Ci kino izraelskie (czy też koprodukcji zapraszam na kilka tytułów)
http://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2012/07/kino-izrael-maego-przegladu-czesc-druga.html
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo chętnie kiedyś obejrzę, dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń