niedziela, 2 lutego 2014

Dla niej wszystko

Jak uciec z więzienia
„Dla niej wszystko” Paula Haggisa obejrzałem głównie z powodu mojej ogromnej sympatii do głównego aktora – Russella Crowe. Dodatkowo skusiło mnie nazwisko samego reżysera, którego szanuję za poruszające „Miasto gniewu”. Jednak po samym filmie arcydzieła się nie spodziewałem. Raczej czując się wiernym fanem aktora uznałem, że muszę śledzić jego kolejne poczynania w karierze, nawet jeśli mam poświęcić dwie godziny na wątpliwej jakości film. Ale „Dla niej wszystko” sprawił mi miłą niespodziankę.
Paul Haggis opowiada historię małżeństwa Johna (Russell Crowe) i Lary (Elizabeth Banks) Brennanów oraz ich synka. To spokojna rodzina, której sielankowe życie przerywa nagły nalot policji. Lara zostaje aresztowana i oskarżona o morderstwo. Gdy kolejne sądy skazują kobietę na karę więzienia i wyczerpują się możliwości legalnego uwolnienia żony, John postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Na własną rękę organizuje ucieczkę z więzienia, sięgając po środki, z którymi nigdy w życiu nie miał kontaktu.



„Dla niej wszystko” nie jest kolejnym głupim filmem akcji, w którym fabuła stanowi jedynie pretekst do szeregu wybuchów, pościgów i strzelanin. Paul Haggis proponuje widzom rozrywkę z wyższej półki. Samych scen akcji jest ledwie kilka, reżyser cały film poświęca postaci głównego bohatera, jego rozterkom i przygotowaniom do życiowej decyzji. Russell Crowe gra postać oddaną swoim ideałom, gotową sięgnąć po nielegalne metody tylko wówczas, gdy nie może chronić osób sobie najbliższych w granicach prawa. To wzorowy ojciec, oddany mąż, „prawy i sprawiedliwy” człowiek. Myśli racjonalnie i świadomie ryzykuje. Gdy łamie prawo, widz nie widzi w tym nic złego, a wręcz pochwala to i kibicuje mu.
Dość niejednoznacznie wypada żona Johna, Lara. Przez większość filmu nie wiemy, czy była winna zbrodni, czy nie. Widza może też razić jej stosunek do męża w niektórych scenach, zważywszy na wielkie poświęcenie, które dla niej się decyduje. Jednak miłość do syna i pogodzenie z własnym losem ostatecznie sprawiają, że i tę postać widzowie są w stanie polubić, a już na pewno zrozumieć. 



Ale o czym tak naprawdę jest „Dla niej wszystko”? Nie jest to instruktarz amatorskiej ucieczki z więzienia (chociaż sceny zawierające przydatne Johnowi informacje – np. jak otworzyć drzwi samochodu piłką do tenisa ziemnego – zapadają w pamięć), ani też tępa zlepka kilku scen akcji z ckliwymi sekwencjami rodzinnymi. To w gruncie rzeczy krzyk, wyraz potrzeby, wołanie o ludzi takich jak John Brennan, zdolnych do poświęceń. Film zwraca uwagę na rolę głowy rodziny, na potrzebę „prawdziwych mężczyzn”. Traktuje o obowiązkach i powinnościach. Haggis umiejętnie dokonuje uniwersalizacji całej opowieści. Nieogolony Russell Crowe biega z brzuszkiem, a Elizabeth Banks nie nosi makijażu (no, bo w końcu jest w więzieniu…). Widzimy drobne sprzeczki, złośliwości i problemy relacji w rodzinie. Bohaterowie są zwykli. Dzięki temu widz czuje, że ich niezwykła historia mogłaby się przydarzyć każdemu.
W swoim najnowszym filmie Paul Haggis daje momentami popis reżyserskich umiejętności. Niektóre sceny, oszczędne w słowa mówią nam więcej niż długie dialogi, dają upust emocjom i prawdziwie angażują widza. Gdzie indziej reżyser znakomicie prowadzi akcję i buduje klimat. Umiejętnie wciąga widza.



Bardzo dobrze słucha się muzyki Danny’ego Elfmana. Spokojna, klimatyczna, tworząca dobre tło. Dobre słowo należy się również Stephene Fontaine, odpowiedzialnemu za zdjęcia. Budują napięcie, czasem zamieniają elementy fabuły w mini-łamigłówkę, by widz zastanowił się. Ostatecznie broni się również montaż. Momentami dość pourywany, nielogiczny, a na początku chaotyczny. Na szczęście sprawdza się tu prawidłowość im dalej, tym lepiej, więc ostatnie sceny filmu są zmontowane perfekcyjnie.
Nie żałuję, że w dniu premiery „Insygniów śmierci: Part One” nie obejrzałem nowego Pottera. Zapewne po seansie kolejnej części przygód drewnianego Daniela Radcliffe’a byłoby mi niedobrze i poczułbym to denerwujące uczucie marnotrawstwa czasu i pieniędzy. „Dla niej wszystko” to okazja na dobre kino, z tradycyjnie świetnym Russellem Crowe i wciągającą fabułą. Warto.
 

- Alek
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz