piątek, 23 grudnia 2011

The Devil's Double


Diabeł i jego dubler

Film „The Devil’s Double” przeszedł właściwie bez echa. Szkoda, bo jest to dzieło na pewno godne uwagi. Dziwi też fakt, że nie połasił się o niego żaden polski dystrybutor. Ma on przecież właściwie wszystko to czego nasi dystrybutorzy wymagają, bo jest tu i szybka akcja, i piękne kobiety, a także znane nazwisko. A na dodatek nie jest to komercyjna pustka.
Przenosimy się do roku 1987 do Bagdadu do najświetniejszych czasów rządów Saddama Husseina. Jeden z jego dwóch synów, Uday, postanawia iść w ślady ojca i stworzyć sobie dublera. Wybór pada na młodego porucznika Latifa Yahia (Dominic Cooper w podwójnej roli). Z początku Latif nie zgadza się na przyjęcie „roli swego życia” jednak pod ciężarem gróźb i okrutnych tortur zostaje sobowtórem syna prezydenta. Pozornie nie jest to takie straszne zadanie, porucznik zostaje wprowadzony do rodziny. Uday traktuje go jak prawdziwego brata, wpuszcza go do świata ciągłej zabawy i niekończących się luksusów. Wchodząc jednak coraz głębiej w zakamarki życia Husseinów, Latif poznaje ich brudne sekrety.
Obraz ten jest wyjątkowo brutalny, nie oszczędza widzowi drastycznych scen. Trochę mi one przeszkadzały, ale tylko do czasu gdy poczytałem sobie o Udayu Husseinie. Był to człowiek niezrównoważony psychicznie. Faktycznie porywał młode dziewczyny z ulic i gwałcił je bestialsko, następnie porzucając ich ciała. Scena przedstawiona w filmie podczas, której zabija jednego z współpracowników ojca poprzez odcięcie mu nogi i rozcięcia brzucha jest zapisem realnego zdarzenia. Brutalnie torturował też sportowców gdy nie spełniali narodowych ambicji sportowych.
Ciekawości obrazowi dodaje też fakt, iż oparty jest na prawdziwej historii. Latif Yahia żył naprawdę i rzeczywiście był dublerem syna irackiego prezydenta. Cały film skomponowany jest na podstawie jego książki, w której zawarł swe wspomnienia o pełnionej funkcji. Przeżył około dwunastu zamachów, które były przeznaczone dla Udaya. Takie niezwykłe historie zawsze są znakomitym, prawie gotowym scenariuszem do filmu. To jak młody porucznik odkrywa mroczne sprawki rodziny rządzącej i następnie próbuje uciec od tego obłędu jest opowieścią w stu procentach prawdziwą. Od siebie scenarzyści zapewne dodali wątek miłosny, który na tle reszty historii trochę kuleje. Za to fajnym zabiegiem było wplecenie wojny z Iranem. Tempo na tym w ogóle nie traci, a sam film zyskuje dodatkową wartość.
Przy tak ciekawej, podwójnej roli muszę wspomnieć o głównym aktorze. Dominic Cooper miał bardzo trudne zadanie. Przez praktycznie cały czas musi utrzymać zainteresowanie widza gdyż jest właściwie jedynym bohaterem opowiadanej historii. Reszta postaci to praktycznie bohaterowie epizodyczni. Poza tym grał skrajnie różne charaktery. Znakomicie wcielił się w prezydenckiego syna, oddając bardzo realistycznie jego obłęd i szaleństwo. Przy tak barwnej postaci nie zatracił jednak swego pozytywnego bohatera. Latif nie jest wybielonym aniołem bez skazy. Przez większość czasu toleruje okrutne postępowanie swego szefa, będąc jedynie cichym krytykiem. Copper znowu mi udowodnił, jak obiecującym młodym aktorem jest. Oby tak dalej. Co do obsady to wspomnę tylko o Ludivine Sagnier, która wcieliła się w kochankę obu Cooperów. Przez większość swych scen po prostu irytuje swą drętwotą. W ogóle nie jest sexy, a na tym głównie opierać się miała jej kreacja. Aż doceniam to co robią aktorki w „Szybkich i wściekłych”, bo jak się okazuje nie jest to takie łatwe.
Od strony technicznej filmowi też niczego nie brakuje. Bardzo dobre zdjęcia i fajnie prowadzona kamera. Nie ma tu szalejących obrazów wzbudzających epilepsję. Warto zwrócić szczególną uwagę na muzykę zupełnie mi do tej pory nieznanego Christiana Hensona. Jego soundtrack to prawdziwa perełka. Naprawdę, tak udanej muzyki się nie spodziewałem się tu usłyszeć. Polecam również piosenkę „Jesus for the Jugular” The Velis, która pojawia się w jednej ze scen filmu.
Gorąco polecam wam wszystkim ten film, jeżeli tylko znajdziecie możliwość by go zobaczyć. W polskich kinach chyba się go nie doczekam. A szkoda bo jest to znakomita rozrywka, bardzo dobre kino akcji a przy tym intrygująca i poruszająca historia.   

- Łukasz Kowalski

1 komentarz:

  1. Muszę przyznać, że po tym filmie nabrałem szcunku do Coopera, fakt, że do tej pory widziałem tylko "Mamma Mia", gdzie nie błysnął specjalnie. Cały obraz był dla mnie zbyt brutalny, ale jak napisałeś takie były realia. Szkoda,że nie wspomniałeś o tym, ze mimo złego charakteru to włąsnie Udaj zdobywa największą sympatię widza. Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń