OBF 2012 bez rewelacji
Cóż mogę powiedzieć na temat tegorocznych nagród OBF? W zeszłym roku narzekałem na to, że rozdanie wieje nudą ze względu na jednego (pewnego) zwycięzcę. W tym roku też pomarudzę, tym razem na brak mocnej konkurencji. Bo jak skomentować obecność w najważniejszej kategorii bardzo dobrej, ale zupełnie pominiętej w pozostałych kategoriach komedii „Kocha, lubi, szanuje” czy przeboju science fiction „X-men pierwsza klasa”? Za bardzo tu wieje przypadkiem. Jako, że nie miałem zbytnio czasu aby skomentować samych nominacji, to o to prezentuję wam moją dłuższą analizę nagród OBF
Film, reżyser, scenariusz
Wygrana „127 godzin” nie jest może niespodzianką, po tym jak zgarnęła najwięcej nominacji. Dla mnie jednak niespodzianką był sam fakt nominacji. Przypomnę, że film Danny’ego Boyla w naszych kinach debiutował w lutym zeszłego roku, czyli na samym początku OBF-owego sezonu. Świadczy to o tym, że głosujący blogowicze dokładnie przeanalizowali cały sezon, za co jestem im szczerze wdzięczny. Oznacza to jednak również, że film twórcy „Slumdoga” zapadł im tak bardzo w pamięci, że uznali go za najlepszy film roku. Ja uznaję go jedynie (aż?) za film dobry. Świetny technicznie, ale nie porywający na tyle bym uznał go za arcydzieło. Dużo lepiej prezentują się moim zdaniem „Moneyball” i „Służące”. Świetnie zrobione, zagrane i z porywającą, choć w przypadku tego drugiego może i banalną, fabułą. Problem mam za to z „Kocha, lubi, szanuje” i „X-menem”. Komedię z Ryanem Goslingiem uznaję jak reszta za bardzo dobrą, ale nominacja w najważniejszej kategorii wydaje się dosyć śmieszna, biorąc pod uwagę fakt, iż w innych kategoriach został praktycznie pominięty. Uznajemy, że był najlepszym filmem, ale aktorstwo, czy kompozycje miał daleko w tyle za innymi produkcjami. Ciekawe, że zasada ta stała się już pewną tradycją naszych „Oscarów”. W pierwszym rozdaniu o tytuł najlepszego filmu walczył „Gran Torino”, który nie zdobył więcej żadnej nominacji. W roku ubiegłym identycznie było z animacją Pixara „Toy story 3”.
Jeżeli chodzi o scenariusz to jak dla mnie była to jedna z najlepszych kategorii. Wszyscy nominowani mi odpowiadali. Wygrana dla „127 godzin” jest zasłużona, brawa za zrobienie ponad półtora godzinnego filmu o „facecie uwięzionym między skałami” bez ani sekundy nudy! Natomiast nominacje dla reżysera są chyba najbardziej „kosmicznymi” nominacjami. Z pośród nominowanych reżyserów, tylko jeden obraz walczył o wygraną za najlepszy film – „127 godzin” Dannego Boyla. Reszta została tam kompletnie pominięta. Wygrana Finchera nie zaskakuje, zaskakuje brak nominacji dla „Dziewczyny z tatuażem” za najlepszy film, o której po cichu mówiono w kuluarach, że będzie czarnym koniem wyścigu. Za niespodziewaną uważałem nominację dla J. J. Abramsa – mało znanego reżysera, który zrobił jednak solidny kawał dobrego kina. Agnieszka Holland nominację dostała zapewne przez nasz wrodzony patriotyzm, samo „W ciemności” już w nas takiego zachwytu nie wzbudziło. Znowu analogicznie jak zeszłoroczna nominacja dla Polańskiego.
Aktorzyny i aktoreczki
W tym roku nagrody aktorskie zapowiadały się bardzo ciekawie. Zarówno najlepsza aktorka jak i najlepszy aktor nie był do końca pewny. Pikanterii dodawał fakt iż Colin Firth, który zdobył Oscara dla najlepszego aktora w roku ubiegłym jak i Jean Dujardin, który „złotego golasa” odebrał w tym roku, nie mogli być nominowani do OBF2012. Mimo to wygrana Pitta była do przewidzenia, ale konkurencję miał bardzo ostrą. Ja po cichu liczyłem na wygraną naszego polskiego kandydata, który zachwycił mnie w „W ciemności”.
Podobnie sprawa ma się z aktorką. Natalie Portman odebrała OBF w ubiegłym roku, a Meryl Streep za rolę Tatcher powalczy dopiero za rok. Mimo to konkurencja była ciężka. Szkoda, że Portman nie walczyła w tym roku, bo jej genialna kreacje w ubiegłym rozdaniu miała śmieszną konkurencję. W tym roku zapewne też by wygrała, ale z większą satysfakcją. Natomiast Rooney Mara wydawała się najoczywistszą kandydatką do trofeum. Obawiam się jednak, że głównie wynikało to z bardzo krzykliwej i ucharakteryzowanej roli. Szkoda mi na przykład przejmującej i oszczędnej w swej grze Nicole Kidman, czy genialnego debiutu w poważnej roli Jennifer Lawrence.
Zupełnie inaczej było natomiast z nominacjami dla aktorów drugoplanowych. Christian Bale odebrał Oscara w zeszłym roku, Christopher Plumer w tym i obaj musieli się zmierzyć ze sobą w OBF-owym wyścigu. Ostatecznie wybraliśmy Bale’a, jak dla mnie znakomity wybór. Muszę jeszcze wspomnieć, że o ile spodziewałem się nominacji dla aktora z „Fightera” to cała reszta była wielką niewiadomą. Harrison Ford za „Kowboje i obcy”?
Największą niespodziankę sprawiła mi kategoria aktorki drugoplanowej. Tu też walczyły dwie oscarowe role – Melissa Leo za „Fightera” i Octavia Spencer za „Służące”. Mogło się wydawać, że walka rozegra się między tymi dwiema paniami, a tym czasem wielką wygraną okazała się Jessica Chastain! Obdarzona „jedynie” nominacją do nagrody akademii. Triumf Chastain bardzo mnie ucieszył, gdyż w moich nominacjach to właśnie ona zgarnęła całe pięć punktów. Muszę wspomnieć też o monopolu jakie wykupiły sobie filmy „Służące” i „Fighter” na tę kategorię. Pierwszy otrzymał aż trzy nominacje, drugi dwie.
Posłuchaj tego!
Ogromną posuchę w kinie wydają się odzwierciedlać tegoroczne nagrody muzyczne. Muzyka A. R. Rahmana jest ścieżką udaną, ale nic ponad to. Warto zwrócić uwagę, że na samym soundtracku utworów muzycznych jest bodajże 6, reszta to piosenki wykorzystane w filmie. Najlepsza z tego rocznych ścieżek muzycznych – „Super 8” i tak w zeszło rocznym wyścigu poległaby z kretesem. Mam spore wątpliwości, czy w ogóle dostałoby się do finałowej piątki. Nominacja dla muzyki z „Drive” natomiast jest jakimś słabym żartem. Wydaje mi się, że głosujący tak bardzo zauroczyli się udanymi piosenkami z filmu, że postanowili właśnie temu filmowi przyznać nominację w tej kategorii. Ale nie o to tu chodzi! Do oceny piosenek jest stworzona w tym roku oddzielna kategoria, o którą zresztą walczyłem od samego początku istnienia OBF. Tu natomiast oceniamy samą muzykę, którą „Drive” ma bardzo przeciętną.
Nasza nowatorska kategoria, czyli „najlepszy utwór muzyki filmowej”, w tym roku też zostaje daleko w tyle za zeszłoroczną konkurencją. Sam wygrany może i nie jest zły, ale motyw główny z „X-mena” niczym nie powala. To klasyczna, typowo skomponowana kompozycja do filmu akcji. Jak ma się to do „Time” z „Incepcji”, które tak bardzo nas zachwyciło w zeszłym roku. Całkiem niezłe są za to kompozycje z „Wody dla słoni” (której nominacji się nie spodziewałem, ale bardzo mnie ucieszyła), „127 godzin” i wspomnianego „Super 8”.
Ciekaw byłem jak wypadnie nasza debiutująca kategoria - „piosenka filmowa”. Muszę przyznać, że z kategorii muzycznych wychodzi zdecydowanie najlepiej. Cover „Immigrant song” (lepszy od pierwowzoru) to znakomity wybór. Piosenka Karen-O odzwierciedla klimat „Dziewczyny z tatuażem”, a w kompozycji z „bondowską” czołówką wypada znakomicie. Również cover do „Sweet Dreams” z średniej produkcji „Sucker punch” to dobry, acz niespodziewany wybór. Nominacje dla piosenek z „Drive” były oczywiste, bo jak pisałem to one budują dobre tło muzyczne w filmie, ratując go przed słabą muzyką. Dla mnie wielką niespodzianką był natomiast brak nominacji dla jakiejkolwiek piosenki z „Burleski”. Chyba jedyny musical z tegorocznych produkcji wydawał się pewniakiem w tej konkurencji. Spodziewałem się zobaczyć tu „You haven’t seen the last of me” Cher lub „Bound to you” w wykonaniu Christiny Aguilery. Ciekaw jestem tej kategorii w przyszłym roku. Obecnie bardzo popularna Adele ma wykonać piosenkę do nowego Bonda, a ponadto czekają nas aż dwa musicale – „Nędznicy” i „Age of rock”. Będzie się działo.
Trochę techniki
Tu raczej bez niespodzianek. Oczywiście w kategorii montaż i zdjęcia wygrał główny faworyt – „127 godzin”. Słusznie, bo pod względem technicznym niczego nie mogę mu zarzucić. Jeżeli idzie o zdjęcia to kibicowałem jednak pięknym i porywającym zdjęciom z „Czasu wojny”. Wydaje mi się, że przepadł z kretesem ze względu na swoją dosyć późną premierę i nie każdy zdołał go zobaczyć. Ucieszyła mnie też nominacja dla „Melancholii”, która generalnie została w tegorocznym OBF pominięta. O ile można spierać się nad jej warstwą fabularną o tyle przyznać trzeba, że zdjęcia były znakomite. W montażu cieszyła nominacja dla „Moneyball” i „Dziewczyny z tatuażem”. Dobrym wyborem było też „Drzewo życia” – montaż był chyba jedyną pozytywną cechą tego filmu. W efektach triumfy świecił „Transformers”, co dosyć mnie dziwi. Sam osobiście nie miałem jeszcze przyjemności zobaczyć filmu, ale ci co go widzieli często mówią, że efekty były tam na wyrost i bardzo męczyły oczy. Natomiast „Geneza planety małp” mogła pochwalić się wizualną radochą dla oczu.
Kostiumy dla „Prawdziwego męstwa” były nie małą niespodzianką, nie tak wielką co prawda jak nominacja dla „Burleski” w tej kategorii. Cieszy mnie fakt, że członkowie OBF uznają, że w tej kategorii nie muszą walczyć jedynie historyczne widowiska. Pokazaliśmy to już rok temu dając nagrodę dla „Czarnego łabędzia” (choć wtedy akurat zdecydowanie wygrać powinny kostiumy „Jaśniejszej od gwiazd”).
Nagroda za scenografię dla ostatniej części Harry’ego Pottera wydaje mi się trochę nagrodą pocieszenia dla ostatniego filmu z cyklu. W wakacje spodziewałem się, że „Insygnia śmierci” powalczą u nas w najważniejszych kategoriach, a tu takie pominięcie. Nie odbierając jednak Harry’emu przyznaję, że scenografia była imponująca.
Plakat i zwiastun, czyli trochę reklamy
Cenię nagrody OBF za to, że przyznajemy też takie dosyć nietypowe nagrody jak za zwiastun czy plakat. Tegoroczne zwiastuny, które znalazły się w piątce nominowanych i u mnie w większości gościły na liście. „Dziewczyna z tatuażem” wygrała zapewne dlatego, że ten zaledwie trwający niecałe dwie minuty filmik nie zdradzając nic z fabuły (która i tak chyba każdemu już była znana po szwedzkiej wersji filmu i popularności książek) zapowiada kino pełne akcji i bardzo porywające. Zwiastun był dobry do takiego stopnia, że po seansie „Dziewczyny z tatuażem” byłem nieco zawiedziony.
Tegoroczne plakaty również nie dały plamy. Przynajmniej większość. Szkoda, że nie wygrał przepiękny plakat z „Melancholii”, ale „O północy w Paryżu” też nie obniża nam prestiżu. Nie do końca rozumiem co robią tu „Drive” i „127 godzin”, które niczym specjalnym się nie wyróżniają. Grunt, że nie wygrały.
Kategorie blogowe czyli świętujemy z Szymalanem!
Jeżeli chodzi o nasze wewnętrzne nagrody, blog i recenzja roku, to niczym zeszłoroczna „Incepcja” wszystko zgarnął jeden blogowicz. Szymalan, twórca „X-muzy”. Gratulujemy i prosimy o więcej! Szymalan to jeden z najbardziej aktywnie działających blogowiczów w OBF, ale zapewniam, że nie to miało wpływu na jego wygraną. Sam umieściłem go na mojej liście do głosowania, gdyż charakteryzuje się niezwykłym profesjonalizmem i dojrzałością w swych tekstach. Potwierdza to jego wygrana w kategorii najlepsza recenzja roku, którą przyznała niezależna, profesjonalna komisja (nic nie mająca wspólnego z działalnością OBF). Ja chciałem jeszcze serdecznie podziękować za nominację dla „Kowalskibros” i „Cinemacabra”, gdzie zdarza mi się pisywać. Cóż, pozostaje mi tylko jeszcze bardziej się starać by w końcu wygrać w tej cholernej kategorii J
OBF a Oscary
Postanowiłem jeszcze na koniec coś niecoś napisać o inspiracjami Oscarami. Wydaje mi się, że w dużej mierze właśnie nimi kierujemy się przy wyborach. Szczególnie jeżeli chodzi o nagrody aktorskie. Kate Winslet i Natalie Portaman za swoje kreacje, którymi podbiły OBF zostały też uhonorowane Oscarami. Podobnie Colin Firth, Christopher Waltz czy Christian Bale. Zeszłoroczni triumfatorzy Helena Bhnam Carter i Goefrey Rush zdobyli oscarowe nominacje. Tak samo jak Rooney Mara, Jessica Chastain, Brad Pitt. Nie odbierał bym nam jednak zupełnie samodzielnego myślenia. Marion Cottilard, która w pierwszym rozdaniu wygrała w nominacji dla aktorki drugiego planu za „Wrogowie publiczni” była naszym autorskim pomysłem. Leonardo DiCaprio, który wygrał w kategorii najlepszy aktor, był co prawda nominowany do Globa, ale tylko my tak bardzo doceniliśmy jego kreację w „Drodze do szczęścia”. Bardzo cieszy mnie też tegoroczna nominacja dla Bryce Dallas Howard, która mimo swej znakomitej kreacji na świecie została całkowicie pominięta. Jej nominacja świadczy o tym, że sami doszukujemy się dobrych ról. Podobnie zresztą jest z Tomem Hardym. Zastanawia mnie jednak czy Christopher Plummer dostał by u nas nominację, gdyby nie jego oscarowe zwycięstwo. Film „Debiutanci” przeszedł przez nasz kraj właściwie bez echa i to na dodatek całkiem dawno temu. Czyżby oscarowe wyróżnienie mu pomogło?
Nie było to najciekawsze rozdanie OBFu, ale winę kładę bardziej na stronę średniego roku w kinie i naszych dystrybutorów, którzy coraz rzadziej sięgają po dobre filmy, a ściągają średniej jakości komedie i filmy sensacyjne. Ja z wypiekami oczekuję przyszłego rozdania, gdyż już teraz wydaje się być ono dużo bardziej ciekawsze niż tegoroczne. Do walki stanie „Artysta”, „Róża” (o ile blogowicze o nich nie zapomną w styczniu przyszłego roku, gdy zabiorą się za kompletowanie list do głosowania), a też tak wyczekiwane produkcje jak „Hobbit”, The Avengers”, „Batman”, nowy Bond czy dzieło Tarantino. Będę śledził z zainteresowaniem! Do zobaczenia za rok!
- Łukasz Kowalski
"„Drzewo życia” – montaż był chyba jedyną pozytywną cechą tego filmu."
OdpowiedzUsuńEkhm, a zdjęcia Emmanuela Lubezki?
ja od razu przyznaję się bez bicia, że niektóre nominacje to po części moja wina :P ale to ze względu na to, że miałam taki okropny rok jeżeli chodzi o oglądanie filmów. Tym bardziej dziwiło mnie, że moje typy trafiły na listę nominacji, przynajmniej co niektóre :)
OdpowiedzUsuńTeż byłam zaskoczona brakiem Burleski za piosenki, no ale nie można mieć wszystkiego.
Także czekam na przyszły rok i mam nadzieję, że ze względu na dzisiejsze wydarzenia będę bardziej przygotowana i będę mogła częściej gościć w kinie hehe :)
Pozdrawiam