czwartek, 13 czerwca 2013

Kac Vegas 3

Wataha po raz ostatni
„Kac Vegas 3” zamiast wieńczyć trylogię charakterystyczną dla serii konwencją, obiera zgoła inny kierunek. Tym razem nie będziemy wspólnie z watahą przeżywać gigantycznego kaca, lecz udamy się w podróż – niejako kończącą dojrzewanie ekipy imprezowiczów, zanurzając się w konwencji kina sensacyjnego. Punktem wyjściowym ostatniej części komediowej serii Todda Philipsa jest śmierć Sida Garnera (Jeffrey Tambor), ojca Alana (Zach Galifianakis). Przyjaciele brodatego „bobasa” z dużą nadwagą, na czele ze Stu (Ed Helms), Philem (Bradley Cooper) i Dougiem (Justin Bartha), postanawiają zainterweniować i namówić go do wprowadzenia zmian do swojego życia. Nieoczekiwanie ich drogi krzyżują się gdzieś na pustyni z niejakim Marshallem (John Goodman), gangsterem, który przed laty został okradziony przez Pana Chow (Ken Jeong). Wataha dostaje za zadanie odnaleźć małego Chińczyka. Jeśli im się nie uda – wiecznie nieobecny w tej serii na ekranie Doug zginie.
Przede wszystkim na uznanie zasługuje sam fakt podjęcia decyzji o zmianie charakteru finalnej części względem dwu poprzednich. Po „Kac Vegas w Bangkoku” dominowały głosy znudzenia, zarzucające twórcom odcinanie kuponów, scenariuszową kalkę rewelacyjnej części pierwszej. W „Kac Vegas 3” reżyser z powodzeniem naśmiewa się z „epickości” wielkich finałów kinowych serii. Już otwierająca sekwencja, w której widzimy biegnącego w zwolnionym tempie naczelnika więzienia przy akompaniamencie muzyki poważnej idealnie wyśmiewa „ostateczność” i „wszechobecną swoistą apokaliptyczną aurę” filmów typu „Mroczny Rycerz Powstaje”, czy „Harry Potter i Insygnia Śmierci cz. 2”. Pseudo heroiczne wyczyny watahy, inscenizowane na wzór kina akcji idealnie ciągną ten żart prawie do samego końca. Dobrą stroną „Kac Vegas 3” są po raz kolejny postaci. 
Mniej błyskotliwy niż w pierwszej części jest niezmiennie gruby i brodaty Alan w wykonaniu Galifianakisa, jednak pomimo różnego poziomu związanych z jego postacią gagów i tekstów zapada w pamięć raczej wciąż pozytywnie. Niespodziewanie najlepiej ogląda się na ekranie Phila i Stu, którzy nie są typowo komediowymi postaciami, ale mają zdecydowanie najśmieszniejsze kwestie. Kompletnym rozczarowaniem okazuje się nadmiernie eksploatowany Chow. Jego postać była śmieszna wyłącznie w części pierwszej, ponieważ od początku do końca wiązała się z totalnym absurdem. W „Kac Vegas 3” Chińczyk bezustannie bluzga na lewo i prawo, jest nieobliczalny, ale mimo wszystko – nieśmieszny.
Paradoksalnie do samego końca seansu „Kac Vegas 3” ciągnie się bez tego, co do tej pory seria serwowała. Jest Kac, a nie ma kaca. Philips porzuca imprezowy charakter części poprzednich i tworzy komedię sensacyjną. Okazuje się to niezłym pomysłem, szczególnie w momentach wyśmiewania konwencji. I mimo że momentami wydaje się, że twórcom zabrakło pomysłów, konsekwencji, zdecydowania, a film traci czasami tempo i zadziorny charakter to „Kac Vegas 3” i tak zapamiętam jako niezłą komedię, w sam raz na raz. 

Chcielibyśmy podziękować za możliwość obejrzenia filmu firmie Warner Bros. Polska.




- Alek Kowalski

1 komentarz:

  1. Nie do końca sie zgadzam ponieważ najwiekszym świrem całej trylogii z cała pewnością jest chao psychiczny azjata z całym wachlarzem nastrojów który dodał jako jedyny smaczku temu kiczowatemu vegas bez kaca. Zamiast komedii i usmiechu na twarzach dzieki której dwie poprzednie czesci nas przyzwyczaiły ten odcinek zyskał miano sensacji z nutką wymuszonego smiechu.

    OdpowiedzUsuń