Zimna
Ameryka
Ostatni
weekend w amerykańskich kinach był wyjątkowo słaby. Dochody
spadły o kilkanaście procent. Na pierwszym miejscu zadebiutował
thriller „Labirynt”. Prosto z festiwalu w Toronto, gdzie zebrał
znakomite recenzje. Chwalono go przede wszystkim za dwie główne
role męskie. Takie niespodziewane zwycięstwo filmu zaintrygowało
mnie. Dlatego do kina wybrałem się z jeszcze większymi
oczekiwaniami. A jak to z oczekiwaniami bywa, zazwyczaj są
wygórowane.
Już
po kilku pierwszych minutach widz ma pełen obraz tego, w jakim
kierunku poszedł reżyser filmu. Zimne i mroczne klimaty,
przytłaczające siedzącego w fotelu kinomana. Chłód bijący z
kinowego obrazu odczuwamy niemal fizycznie, niemający nic wspólnego
z włączoną w kinie klimatyzacją. Denis Villeneuve próbuje
przenieść na amerykańskie tereny klimaty znane ze skandynawskich
kryminałów. Gdzieś w tym wszystkim czuje się ducha książek
Larssona i znakomitego serialu „Dochodzenie” (nota bene, również
opierającego się na szwedzkim pierwowzorze). Otwierające obraz
słowa modlitwy „Ojcze nasz” oraz polowanie na bezbronną sarenkę
wprowadzają nas w świat, gdzie brutalność i przemoc mieszają
się z wiarą i tradycją.
Keller
Dover to klasyczna głowa rodziny. Solidny ojciec, surowy ale i
kochający swoje dzieci. Nastoletniego syna wprowadza w świat
dojrzałych mężczyzn, bo kiedyś tak jak on będzie musiał stanąć
na wysokości zadania i zadbać o rodzinę. Dla małej, pięcioletniej
Anny ma twarz obrońcy, uczącego podstawowych zasad, takich jak
grzeczne zachowanie w domu sąsiadów. Razem z piękną żoną Grace
tworzą obraz rodziny przeciętnej do granic możliwości.


Nie
wszystko mi się w „Labiryncie” podobało ale jak na razie
zasługuje on na miano jednego z najlepszych (o ile nie najlepszego)
thrillera tego roku. Warto wydać kilka złotych i w zimny wieczór
wybrać się na film Villeneuve do kina. Nie musicie bać się, że
będzie to prosty kryminał z banalną fabułą oraz oklepanymi
kliszami. Jednak nie spotkacie się też z filmową ucztą na miarę
„Wroga numer jeden”. „Labirynt” znajduje się gdzieś
pomiędzy.
Recenzję można przeczytać również na stronie http://kinoactive.pl/
- Łukasz Kowalski
Hugh Jackman to ciekawy i niewyeksploatowany nadmiernie aktor - to znaczy mimo wszystko jeszcze wciąż świeży. Ciekawa recenzja.
OdpowiedzUsuńPozdro 123