czwartek, 16 stycznia 2014

Pod Mocnym Aniołem



 Brud, smród i ubóstwo
Będąc jeszcze uczniem w gimnazjum sięgnąłem po książkę pani Barbary Rosiek „Pamiętnik narkomanki”, autobiografię autorki. Opowieść wpędziła mnie w małą depresję. Bohaterka bowiem ile razy podnosiła się z nałogu tyle samo razy upadała ze zdwojoną siłą. Tym samym Rosiek pozbawia czytelnika jakiejkolwiek nadziei, że będzie lepiej. Podobnie jest z najnowszym filmem Smarzowskiego.
Chyba po raz pierwszy reżyser pokusił się o zekranizowanie tekstu już napisanego. „Pod Mocnym Aniołem” to książka autorstwa Jerzego Pilcha opowiadających o problemach z alkoholem, przedstawiający ten świat bez znieczulenia. Jego zakamarki i brudy. Ja książki nie czytałem, dlatego podchodzę do obrazu Smarzowskiego jako dzieła autorskiego. Bez uprzedzeń i oczekiwań względem literackiego pierwowzoru. Nie przeczytacie więc zarzutów, że to pominął a to bez sensu dodał. A takie słyszałem od moich znajomych, którzy książkę przeczytali. 


Jerzy prowadzi podwójne życie. Pierwsze to trzeźwe, pełne sukcesów i poklasków. Drugie to alkoholowy mentlik. Ciągłe upijanie się do nieprzytomności i doprowadzanie swojego ciała do granicy wytrzymałości. Finał takiego zachowania najczęściej zaprowadza go do kliniki odwykowej, gdzie po tym jak już go „naprawią” wraca do nałogu. Spotykając ciągle te same twarze zmagające się z tym samym wrogiem co on. To tu będzie toczyła się główna akcja filmu. To tu też poznamy mroczne historie ofiar trunku.
Od kilku lat filmy Smarzowskiego są kulturalnym wydarzeniem miesiąca. Swoją pozycję ugruntował „Drogówką” świetnie przyjętą przez krytyków i widzów (rekord Polskiego Boxoffice 2013!). Najnowsze dzieło „Pierwszego Sceptyka RP” zapewne znowu zgromadzi tłumy okazując się jedną z największych premier tego roku. Głównie dlatego, że pesymizm reżysera odpowiada młodej widowni, która ma dosyć lukrowania rzeczywistości. Pytanie tylko, czy nie przeje jej się też wszechobecny katastrofizm. Jak długo bowiem możemy doszukiwać się w naszym świecie tyle zła, a przy tym nie dawać żadnej podpowiedzi i nadziei? Ja sam po „Drogówce” wyszedłem zdołowany i z zalążkiem depresji.


W tej kwestii nic się nie zmieniło. „Pod Mocnym Aniołem” to sto procent
Smarzowskiego w Smarzowskim. Twórca wprowadza widzów w świat alkoholików z brutalną dosłownością. Nawet metafora ścieku uderza bolesną realnością. A sceny przedstawiające stan, do jakiego jest w stanie doprowadzić się główny bohater ocierają się o ohydę. Ktoś nieznający wcześniejszej twórczości reżysera może się przerazić. Tu nie ma miejsca na znieczulenia.
Smarzowski idzie nawet krok dalej. Bezlitośnie odbiera widzom nadzieję, na to, że będzie lepiej. Podobnie jak Rosiek w swojej książce, skazuje bohatera na ciągłe upadki. Tym razem jest to o tyle dramatyczniejsze, że wcześniej, w wątku z Julią Kijowską, pokazuje jak może w innym wymiarze wyglądać życie Jerzego. Życie niestety nie osiągalne dla niego przez władzę alkoholu. 


Jak podejść do „Pod Mocnym Aniołem?. Smarzowski korzysta z tych samych emocji, z których czerpał we wcześniejszych produkcjach. Dla oddanych wyznawców reżysera będzie to zapewne kolejne arcydzieło. Nie jest to jednak do końca moja bajka. Nie twierdzę, że film Smarzowskiego nie umie się obronić w swojej konwencji, wręcz przeciwnie. Ja po prostu widzę świat w lepszych barwach. Trochę koloru nie zaszkodzi panie Wojtku.

-  Łukasz Kowalski  


5 komentarzy:

  1. "„Pod Mocnym Aniołem” to sto procent Smarzowskiego w Smarzowskim."" To trochę mnie zniechęca, bo nie lubię filmów Smarzowskiego i też przychylam się do opinii, że przydałyby mu się czasem różowe okulary, ale ze względu na tematykę filmu, na pewno zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to muszę Cię zmartwić. "Pod Mocnym Aniołem" jest bardzo "smarzowskie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie będzie chyba brutalne, więc i tak plus ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam Więckiewicza I Preiss. Nie chciałam iśc na to do kina bo nie lubię Smarozwskiego, ale przeczytałam recenzję Pod mocnym Aniołem na Media River i stwierdziłąm że warto się wybrać. Nie żałuję. Film długo zostaje w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filmy Smarzowskiego mają to do siebie, że chyba zawsze szybko nie uciekają z głowy. Tego na pewno nie można mu zarzucić. :)

      Usuń