czwartek, 27 marca 2014

OBF 2014 - nasz komentarz

 Obfowe Deja Vu

Już po raz piąty Organizacja Blogów Filmowych rozdała swoje wirtualne nagrody filmowe. Niestety z różnych przyczyn nie udało się nakręcić Gali jak w dwóch poprzednich edycjach (a szkoda, bo to jednak mały jubileusz). Nie ma jednak co narzekać, bo samo rozdanie mogę chyba nazwać pełnym niespodzianek. Daleko nam do okrutnie przewidywalnych Oscarów. Choć wiele decyzje z tego roku do złudzenia przypominają te zeszłoroczne.

Najlepszy film:
Polowanie” – już w pierwszej, najważniejszej kategorii spore zaskoczenie. Nie chodzi tylko o to, że „Polowanie” nie było wymieniane wśród faworytów, ale też o to, że sensacja Festiwalu w Cannes zdobyła tylko dwie statuetki. Większość spodziewała się raczej wygranej „Wilka z Wall Street” lub „Grawitacji”. W sumie nie wiem dlaczego, przecież identyczna sytuacja miała miejsce rok temu, kiedy francuscy „Nietykalni” wyprzedzili „Artystę” i „Django” (film też zresztą zdobył tylko dwie nagrody, w tych samych kategoriach co tegoroczny zwycięzca). Ja osobiście trzymałem kciuki za „Wyścig”, który jednak stał na z góry przegranej pozycji. Sama jego obecność wśród nominowanych wydawała się przypadkowa. „Polowaniem” OBF się na pewno nie zbłaźnił.
Mój wybór - „Wyścig”

Najlepszy reżyser:
Steven McQeen z nagrodą za „Zniewolonego” to chyba największa niespodzianka. Po raz drugi w historii wygrał reżyser, którego film nie był nawet nominowany w najważniejszej kategorii (w 2012 nagrodę dostał Fincher za „Dziewczynę z tatuażem”). Mnie to ani ziębi, ani grzeje. Moja faworytka, Bigelow za „Wróg numer jeden”, nie została nawet nominowana.
Mój wybór – Chan-wook Park


Najlepsza aktorka pierwszoplanowa:
Tu kolejna niespodzianka, zresztą bardzo radosna. Po nagrodę nie sięgnęła ani Meryl Streep ani Cate Blanette. Doprawdy nie spodziewałem się tryumfu Emmy Thomson, bezczelnie pominiętej przez Akademię, za jej role Pameli L. Travis. Nie wiem jak do tego doszło, ale niezwykle cieszę się z jej wygranej. Faktycznie zagrała fenomenalnie i była najjaśniejszą stroną „Ratując Pana Banksa”. Choć u mnie 5 pkt. powędrowało do subtelnej kreacji Chastain, ale nie czuję żalu. Emmie się po prostu należało!
Mój wybór – Jessica Chastain

Najlepszy aktor pierwszoplanowy:
Nie od dziś wiadomo, że w naszej sporej grupie blogerów Leonardo DiCaprio ma wierne grono fanów i fanek. Nie tylko jest to już druga nagroda dla boskiego Leo (pierwsza za rolę w „Drodze do szczęścia”) ale i czwarta nominacja! Jak dla mnie obfowicze ulegli jakiejś zbiorowej paranoi doszukując się w jego roli szalonego makler czegoś niezwykłego. Dla mnie król był tylko jedne – Daniel Day-Lewis. To była rola znakomita, ratująca często nużący film. Cóż Leo nie płacz za Oscarem, u nas zawsze masz wielkie szanse na wygraną. Podejrzewam, że na tej statuetce się nie skończy. Muszę też wspomnieć o bulwersującej mnie tu obecność Toma Hanksa. Bardzo lubię i cenię tego aktora, ale kreacja w „Kapitanie Phillipsie” to nic specjalnego. Po prostu nie rozumiem co on robi w tak znakomitym gronie.
Mój wybór – Daniel Day-Lewis

Najlepszy scenariusz oryginalny:
Tu musiało zakończyć się nagrodą dla „Polowania”. Historia faktycznie odważnie porusza temat pedofilii (ostatnio bardzo popularnego) z zupełni innej strony. Stawia oprawcę w roli ofiary. Dla mnie jednak największą niespodzianką był screenplay Wentwortha Millera, po którym nie spodziewałbym się tak dojrzałego dzieła jak „Stoker”.
Mój wybór - „Stoker”


Najlepszy scenariusz adaptowany:
W tej kategorii zupełnie nie miałem pojęcia, kto ostatecznie zostanie tryumfatorem, czy powinien nim zostać „Wilk z Wall Street”? Trudno mi orzec. Historia napisana faktycznie zgrabnie mnie mocno nużyła (ale chyba tylko mnie na całym świecie). Odczuwam po prostu przesyt wszystkiego. Nominacja dla „Igrzysk Śmierci: W pierścieniu ognia” należy chyba traktować z przymrużeniem oka. Najlepiej prezentował się scenariusz do „Sierpień w Hrabstwie Osage”, który na potrzeby filmu przeniosła oryginalna twórczyni sztuki teatralnej.
Mój wybór - „Sierpień w Hrabstwie Osage”

Najlepszy aktor drugoplanowy:
Wybór Michaela Fassben wydawał się chyba najoczywistszy, chociaż ja po cichu trzymałem kciuki za subtelną kreację Matthew Goode z „Stoker”. Dla mnie to właśnie wujek Charlie kradnie pozostałym paniom cały film (chociaż Nicole Kidman i Mia Wasikowska też błyszczą). Fassbender wyrasta nam na drugiego ulubieńca OBFowego grona. To już jego druga wygrana (w zeszłym roku wręczyliśmy mu nagrodę w kategorii pierwszoplanowej za „Wstyd”).
Mój wybór – Matthew Goode

Najlepsza aktorka drugoplanowa:
W tym roku konkurencja była dość silna. Sam miałem spory problem z ostatecznym wyborem. Julii Roberts wygrana się należała, tym bardziej, że właśnie sprzed nosa sprzątnięto jej Oscara. Główną konkurentką była chyba tylko Jennifer Lawrence, chociaż spora niepopularność filmu, w którym tak świetnie zagrała (dla mnie zresztą nie zrozumiana) sprawiła, że ustąpiła miejsca Preety Woman. Cóż życzę Roberts aby utrzymała tak mocną formę.
Mój wybór – Julia Roberts 
 

Najlepsza muzyka:
Powiem krótko, szału w tym roku nie było. Chociaż sondtrack do drugiej części „Star Treka” na długo gościł w moich odtwarzaczach. Nie cieszy mnie sama wygrana ścieżki dźwiękowej do „Stoker”, ale fakt, że doceniliśmy Clinta Mansella. Gorzej gdyby statuetka powędrowała do przecenianej „Grawitacji” lub mdławego „Wielkiego Gatsbyego”.
Mój wybór - „W ciemność. Star Trek”

Najlepsze zdjęcia:
Grawitacja” dostała tylko dwie nagrody (w moim mniemaniu na szczęście) i to dokładnie te, na które sobie zasłużyła. Magnetyczne zdjęcia z „Stoker” nie miały szans. Tu muszę wspomnieć o sporej liczbie nominowanych rodaków - „Ida” i „Imagine”. Ale wygrana jeszcze nie tym razem.
Mój wybór - „Stoker”

Najlepsze kostiumy:
Chyba wszyscy spodziewali się, że nagroda powędruje do wspaniałych kreacji z „Wielkiego Gatsbyego”. Po zeszłorocznej wpadce z „Hobbitem” (przecież nominowana była „Anna Karenina”!) podbudowaliśmy naszą pozycję „znawców mody”. Dobrze się stało.
Mój wybór - „Wielki Gatsby” 
 

Najlepsza piosenka filmowa:
Nasz kolega z Cinemacabry, Miro, pisząc o nominacjach do OBF wylewał żale na członków organizacji za naszą muzyczną nominację. Ja do końca się nie zgodzę, bo choć piosenka Florence And The Machine i M83 ft. Susanne Sundfør to nie do końca moja bajka, to „I see fire” Eda Sheerana będę bronił własną piersią. Uwielbiam ten kawałek i cieszę się, że znalazł się wśród nominowanych. Choć u mnie ostatecznie znalazł się na drugim miejscu, zaraz za FENOMENALNĄ Laną Del Rey i „Young and beautiful”. Pokochałem jej piosenkę od chwili gdy ją usłyszałem w kinie na projekcji filmu. Od kwietnia chodziła mi po głowie i zdecydowanie podbiła mój odtwarzacz na cały rok 2013. Bardzo dobra decyzja moi koledzy!
Mój wybór – Lana Del Rey „Youn and beatiful”

Najlepszy utwór:
Ta kategoria wymaga właściwie takiego samego komentarza jak muzyka filmowa. Nie było aż takiej ekscytacji z powodu średniej jakości nominowanych. Z tych kawałków w mojej pamięci na dłużej zostały tylko te z „Człowieka ze stali” i „Wroga numer jeden”. „Becoming” ze „Stoker” świetnie oddaje klimat całego filmu, ale bez obrazu słucha się już go gorzej. Całkowitą pomyłką jest dla mnie obecność wśród nominowanych „Shenzou” z „Grawitacji”. Ale o gustach się nie dyskutuje, może to ja się nie znam.
Mój wybór - „Flight to Compound” z „Wróg numer jeden”.

Najlepszy montaż:
Wyścig” po prostu musiał tu wygrać. Co roku OBF sprawia małego psikusa nominując w głównej kategorii jakiś tytuł, który zdobywa tylko jeszcze jedną (lub wcale) nominację. Tak było z „Gran Torino”, „Kocha, lubi, szanuje” lub „Toy Story 3”. Wykazaliśmy więc, że „Wyścig” miał na tyle znakomity montaż, że zasłużył sobie na najważniejszą nominację. To prawda, bo montaż to jedna z najmocniejszych stron filmu.
Mój wybór - „Wyścig” 
 

Najlepsze efekty specjalne:
W tej kategorii chyba wszyscy wyjątkowo się zgadzamy. „Grawitacja”, choć kuleje scenariusz, to od strony technicznej film po prostu WYMIATA.
Mój wybór - „Grawitacja”

Najlepsza scenografia:
W tej nominacji, podobnie jak przy kostiumach, wygrana „Wielkiego Gatsbyego” wydawał się decyzją oczywistą. W przypadku „Grawitacji” trudno właściwie orzec czy to działanie scenografów czy już speców od efektów. Imponująca była jeszcze scenografia do „Lincolna”, ale nie podkreślona na tyle na ile postarali się to zrobić twórcy ekranizacji książki Fitzgeralda, gdzie scenografia zaczyna grać główną rolę.
Mój wybór - „Wielki Gatsby”

Najlepsza charakteryzacja:
Bardzo cieszy mnie ta kategoria, bo zachowaliśmy się niezwykle profesjonalnie nominując tytuły, które w tej kategorii są naprawdę mocne. „Hitchcock”, „Lincoln” czy „Wielki Liberace” opierają się na fantastycznej charakteryzacji. Hopkinsa w ogóle trudno rozpoznać, zresztą jak Douglasa czy Day-Lewisa. Każda z tych trzech wygranych byłby zadowalająca.
Mój wybór - „Hitchcock”


To na tyle. Gratulujemy jeszcze Dominice i Klapserce, które dzielnie wygrały w tegorocznych kategoriach blogowych. Drugi rok z rzędu nie ma specjalnych ani wygranych, ani przegranych. Choć Miro słusznie zauważył, że David O. Russell chociaż miał w tym sezonie aż dwa wielkie tytuły („American Hustler” i „Poradnik pozytywnego myślenia”). Jennifer za rolę, za którą dostała Oscara u nas nie zgarnęła nawet nominacji. Na wiele więcej liczył też chyba „Wilk z Wall Street”. Chociaż aż 3 wygrane to nie najgorszy wynik. Podobnie „Stoker”, który dostał najwięcej (9!) nominacji, chociaż nie w tej najważniejszej, zdobył 3 nagrody. To tyle ile nominacji w ogóle dostał najlepszy film roku „Polowanie”. Jednego nam zarzucić nie można, przewidywalni w 100% nie jesteśmy. Widzimy się za rok.

Całe wyniki OBF 2014 znajdziecie pod http://pl-obf.blogspot.com/2014/03/nagrody-obf-2014.html


- Łukasz Kowalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz