Obfowe
Deja Vu
Już
po raz piąty Organizacja Blogów Filmowych rozdała swoje wirtualne
nagrody filmowe. Niestety z różnych przyczyn nie udało się
nakręcić Gali jak w dwóch poprzednich edycjach (a szkoda, bo to
jednak mały jubileusz). Nie ma jednak co narzekać, bo samo rozdanie
mogę chyba nazwać pełnym niespodzianek. Daleko nam do okrutnie
przewidywalnych Oscarów. Choć wiele decyzje z tego roku do
złudzenia przypominają te zeszłoroczne.
Najlepszy
film:
„Polowanie”
–
już w pierwszej, najważniejszej kategorii spore zaskoczenie. Nie
chodzi tylko o to, że „Polowanie” nie było wymieniane wśród
faworytów, ale też o to, że sensacja Festiwalu w Cannes zdobyła
tylko dwie statuetki. Większość spodziewała się raczej wygranej
„Wilka z Wall Street” lub „Grawitacji”. W sumie nie wiem
dlaczego, przecież identyczna sytuacja miała miejsce rok temu,
kiedy francuscy „Nietykalni” wyprzedzili „Artystę” i
„Django” (film też zresztą zdobył tylko dwie nagrody, w tych
samych kategoriach co tegoroczny zwycięzca). Ja osobiście trzymałem
kciuki za „Wyścig”, który jednak stał na z góry przegranej
pozycji. Sama jego obecność wśród nominowanych wydawała się
przypadkowa. „Polowaniem” OBF się na pewno nie zbłaźnił.
Mój
wybór - „Wyścig”
Najlepszy
reżyser:
Steven
McQeen z nagrodą za „Zniewolonego” to chyba największa
niespodzianka. Po raz drugi w historii wygrał reżyser, którego
film nie był nawet nominowany w najważniejszej kategorii (w 2012
nagrodę dostał Fincher za „Dziewczynę z tatuażem”). Mnie to
ani ziębi, ani grzeje. Moja faworytka, Bigelow za „Wróg numer
jeden”, nie została nawet nominowana.
Mój
wybór – Chan-wook Park
Najlepsza
aktorka pierwszoplanowa:
Tu
kolejna niespodzianka, zresztą bardzo radosna. Po nagrodę nie
sięgnęła ani Meryl Streep ani Cate Blanette. Doprawdy nie
spodziewałem się tryumfu Emmy Thomson, bezczelnie pominiętej
przez Akademię, za jej role Pameli L. Travis. Nie wiem jak do tego
doszło, ale niezwykle cieszę się z jej wygranej. Faktycznie
zagrała fenomenalnie i była najjaśniejszą stroną „Ratując
Pana Banksa”. Choć u mnie 5 pkt. powędrowało do subtelnej
kreacji Chastain, ale nie czuję żalu. Emmie się po prostu
należało!
Mój
wybór – Jessica Chastain
Najlepszy
aktor pierwszoplanowy:
Nie
od dziś wiadomo, że w naszej sporej grupie blogerów Leonardo
DiCaprio ma wierne grono fanów i fanek. Nie tylko jest to już
druga nagroda dla boskiego Leo (pierwsza za rolę w „Drodze do
szczęścia”) ale i czwarta nominacja! Jak dla mnie obfowicze
ulegli jakiejś zbiorowej paranoi doszukując się w jego roli
szalonego makler czegoś niezwykłego. Dla mnie król był tylko
jedne – Daniel Day-Lewis. To była rola znakomita, ratująca często
nużący film. Cóż Leo nie płacz za Oscarem, u nas zawsze masz
wielkie szanse na wygraną. Podejrzewam, że na tej statuetce się
nie skończy. Muszę też wspomnieć o bulwersującej mnie tu
obecność Toma Hanksa. Bardzo lubię i cenię tego aktora, ale
kreacja w „Kapitanie Phillipsie” to nic specjalnego. Po prostu
nie rozumiem co on robi w tak znakomitym gronie.
Mój
wybór – Daniel Day-Lewis
Najlepszy
scenariusz oryginalny:
Tu
musiało zakończyć się nagrodą dla „Polowania”.
Historia faktycznie odważnie porusza temat pedofilii (ostatnio
bardzo popularnego) z zupełni innej strony. Stawia oprawcę w roli
ofiary. Dla mnie jednak największą niespodzianką był screenplay
Wentwortha Millera, po którym nie spodziewałbym się tak dojrzałego
dzieła jak „Stoker”.
Mój
wybór - „Stoker”
Najlepszy
scenariusz adaptowany:
W
tej kategorii zupełnie nie miałem pojęcia, kto ostatecznie
zostanie tryumfatorem, czy powinien nim zostać „Wilk z Wall
Street”? Trudno mi orzec. Historia napisana faktycznie zgrabnie
mnie mocno nużyła (ale chyba tylko mnie na całym świecie).
Odczuwam po prostu przesyt wszystkiego. Nominacja dla „Igrzysk
Śmierci: W pierścieniu ognia” należy chyba traktować z
przymrużeniem oka. Najlepiej prezentował się scenariusz do
„Sierpień w Hrabstwie Osage”, który na potrzeby filmu
przeniosła oryginalna twórczyni sztuki teatralnej.
Mój
wybór - „Sierpień w Hrabstwie Osage”
Najlepszy
aktor drugoplanowy:
Wybór
Michaela Fassben wydawał się chyba najoczywistszy, chociaż
ja po cichu trzymałem kciuki za subtelną kreację Matthew Goode z
„Stoker”. Dla mnie to właśnie wujek Charlie kradnie pozostałym
paniom cały film (chociaż Nicole Kidman i Mia Wasikowska też
błyszczą). Fassbender wyrasta nam na drugiego ulubieńca OBFowego
grona. To już jego druga wygrana (w zeszłym roku wręczyliśmy mu
nagrodę w kategorii pierwszoplanowej za „Wstyd”).
Mój
wybór – Matthew Goode
Najlepsza
aktorka drugoplanowa:
W
tym roku konkurencja była dość silna. Sam miałem spory problem z
ostatecznym wyborem. Julii Roberts wygrana się należała, tym
bardziej, że właśnie sprzed nosa sprzątnięto jej Oscara. Główną
konkurentką była chyba tylko Jennifer Lawrence, chociaż spora
niepopularność filmu, w którym tak świetnie zagrała (dla mnie
zresztą nie zrozumiana) sprawiła, że ustąpiła miejsca Preety
Woman. Cóż życzę Roberts aby utrzymała tak mocną formę.
Mój
wybór – Julia Roberts
Najlepsza
muzyka:
Powiem
krótko, szału w tym roku nie było. Chociaż sondtrack do drugiej
części „Star Treka” na długo gościł w moich odtwarzaczach.
Nie cieszy mnie sama wygrana ścieżki dźwiękowej do „Stoker”,
ale fakt, że doceniliśmy Clinta Mansella. Gorzej gdyby
statuetka powędrowała do przecenianej „Grawitacji” lub mdławego
„Wielkiego Gatsbyego”.
Mój
wybór - „W ciemność. Star Trek”
Najlepsze
zdjęcia:
„Grawitacja”
dostała tylko dwie nagrody (w moim mniemaniu na szczęście) i to
dokładnie te, na które sobie zasłużyła. Magnetyczne zdjęcia z
„Stoker” nie miały szans. Tu muszę wspomnieć o sporej liczbie
nominowanych rodaków - „Ida” i „Imagine”. Ale wygrana
jeszcze nie tym razem.
Mój
wybór - „Stoker”
Najlepsze
kostiumy:
Chyba
wszyscy spodziewali się, że nagroda powędruje do wspaniałych
kreacji z „Wielkiego Gatsbyego”. Po zeszłorocznej wpadce
z „Hobbitem” (przecież nominowana była „Anna Karenina”!)
podbudowaliśmy naszą pozycję „znawców mody”. Dobrze się
stało.
Mój
wybór - „Wielki Gatsby”
Najlepsza
piosenka filmowa:
Nasz
kolega z Cinemacabry, Miro, pisząc o nominacjach do OBF wylewał
żale na członków organizacji za naszą muzyczną nominację. Ja do
końca się nie zgodzę, bo choć piosenka Florence And The Machine i
M83 ft. Susanne Sundfør to nie do końca moja bajka, to „I see
fire” Eda Sheerana będę bronił własną piersią. Uwielbiam ten
kawałek i cieszę się, że znalazł się wśród nominowanych. Choć
u mnie ostatecznie znalazł się na drugim miejscu, zaraz za
FENOMENALNĄ Laną
Del Rey i „Young and beautiful”.
Pokochałem jej piosenkę od chwili gdy ją usłyszałem w kinie na
projekcji filmu. Od kwietnia chodziła mi po głowie i zdecydowanie
podbiła mój odtwarzacz na cały rok 2013. Bardzo dobra decyzja moi
koledzy!
Mój
wybór – Lana Del Rey „Youn and beatiful”
Najlepszy
utwór:
Ta
kategoria wymaga właściwie takiego samego komentarza jak muzyka
filmowa. Nie było aż takiej ekscytacji z powodu średniej jakości
nominowanych. Z tych kawałków w mojej pamięci na dłużej zostały
tylko te z „Człowieka ze stali” i „Wroga numer jeden”.
„Becoming”
ze „Stoker”
świetnie oddaje klimat całego filmu, ale bez obrazu słucha się
już go gorzej. Całkowitą pomyłką jest dla mnie obecność wśród
nominowanych „Shenzou” z „Grawitacji”. Ale o gustach się nie
dyskutuje, może to ja się nie znam.
Mój
wybór - „Flight to Compound” z „Wróg numer jeden”.
Najlepszy
montaż:
„Wyścig”
po prostu musiał tu wygrać. Co roku OBF sprawia małego psikusa
nominując w głównej kategorii jakiś tytuł, który zdobywa tylko
jeszcze jedną (lub wcale) nominację. Tak było z „Gran Torino”,
„Kocha, lubi, szanuje” lub „Toy Story 3”. Wykazaliśmy więc,
że „Wyścig” miał na tyle znakomity montaż, że zasłużył
sobie na najważniejszą nominację. To prawda, bo montaż to jedna z
najmocniejszych stron filmu.
Mój
wybór - „Wyścig”
Najlepsze
efekty specjalne:
W
tej kategorii chyba wszyscy wyjątkowo się zgadzamy. „Grawitacja”,
choć kuleje scenariusz, to od strony technicznej film po prostu
WYMIATA.
Mój
wybór - „Grawitacja”
Najlepsza
scenografia:
W
tej nominacji, podobnie jak przy kostiumach, wygrana „Wielkiego
Gatsbyego”
wydawał się decyzją oczywistą. W przypadku „Grawitacji”
trudno właściwie orzec czy to działanie scenografów czy już
speców od efektów. Imponująca była jeszcze scenografia do
„Lincolna”, ale nie podkreślona na tyle na ile postarali się to
zrobić twórcy ekranizacji książki Fitzgeralda, gdzie scenografia
zaczyna grać główną rolę.
Mój
wybór - „Wielki Gatsby”
Najlepsza
charakteryzacja:
Bardzo
cieszy mnie ta kategoria, bo zachowaliśmy się niezwykle
profesjonalnie nominując tytuły, które w tej kategorii są
naprawdę mocne. „Hitchcock”, „Lincoln”
czy „Wielki Liberace” opierają się na fantastycznej
charakteryzacji. Hopkinsa w ogóle trudno rozpoznać, zresztą jak
Douglasa czy Day-Lewisa. Każda z tych trzech wygranych byłby
zadowalająca.
Mój
wybór - „Hitchcock”
To
na tyle. Gratulujemy jeszcze Dominice i Klapserce, które
dzielnie wygrały w tegorocznych kategoriach blogowych. Drugi rok z
rzędu nie ma specjalnych ani wygranych, ani przegranych. Choć Miro
słusznie zauważył, że David O. Russell chociaż miał w tym
sezonie aż dwa wielkie tytuły („American Hustler” i „Poradnik
pozytywnego myślenia”). Jennifer za rolę, za którą dostała
Oscara u nas nie zgarnęła nawet nominacji. Na wiele więcej liczył
też chyba „Wilk z Wall Street”. Chociaż aż 3 wygrane to nie
najgorszy wynik. Podobnie „Stoker”, który dostał najwięcej
(9!) nominacji, chociaż nie w tej najważniejszej, zdobył 3
nagrody. To tyle ile nominacji w ogóle dostał najlepszy film roku
„Polowanie”. Jednego nam zarzucić nie można, przewidywalni w
100% nie jesteśmy. Widzimy się za rok.
Całe wyniki OBF 2014 znajdziecie pod http://pl-obf.blogspot.com/2014/03/nagrody-obf-2014.html
- Łukasz Kowalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz