niedziela, 17 sierpnia 2014

Jaśniejsza od gwiazd




Miłość niemożliwa
On biedny i śmiertelnie chory poeta, którego dzieła zostały docenione dopiero po jego śmierci. Ona urocza, niedojrzała panna z dobrego domu pochłaniająca się bez reszty szyciu i projektowaniu. Miłość z przeszkodami, niemożliwa do spełnienia. Kolejny banalny romans? Nie tym razem.
Frances „Fanny” Brawne mieszka wraz z matką i młodszym rodzeństwem w pod londyńskiej posiadłości. Trudna sytuacja majątkowa zmusza rodzinę do wynajęcia drugiej połowy domu. Nowymi lokatorami zostają poeta John Keats i jego przyjaciel Charles Brown. Początkowa znajomość Fanny i młodego artysty nie rokuje na bliższą znajomość. Jednak stopniowe zaciekawienie z obu stron przeradza się w uczucie, które wkrótce rozkwitnie w wielką miłość. Między bohaterami budzi się też wzajemna fascynacja i potrzeba. Ze strony Fanny jest to przede wszystkim potrzeba bliskości i prawdziwego uczucia, ze strony Keatsa jest to także rozbudzanie weny twórczej, dziewczyna staje się kimś na wzór muzy młodego poety. Żeby jednak było dramatyczniej status majątkowy chłopaka nie pozwala na ślub, a na drodze staje  współlokator Keatsa uważający Fanny za nic nie wartą pannicę szukającą nowej rozrywki.


Z pozoru banalna historia jest uratowana przez genialne zagrania pani reżyser, Jane Campion. Przedstawione kadry nie są ilustracją czytanych w tle wierszy poety. Miłość nie jest ich bezpośrednim uzasadnieniem. Reżyserka ucieka od tak banalnego rozwiązania. Piękne obrazy bijące z ekranu są przede wszystkim odbiciem rodzącego się uczucia między bohaterami. Historia ich miłości znakomicie współgra z płynącymi zdjęciami.
Jaśniejsza od Gwiazd” to kino niezwykle emocjonalne. Reżyserka zawdzięcza to przede wszystkim ujęciom i zdjęciom, ale także znakomitemu duetowi aktorskiemu. Ben Whishaw zbudował postać nieopierającą  się na stereotypach. Odbiega od typowego obrazu romantyka. Oczywiście jest sentymentalny, kruchy, wrażliwy i nad wyraz uczuciowy, ale przy tym jest prawdziwym rzecznikiem realizmu. Jego gesty i spojrzenia pełne litości świadczą o tym, że poeta zdaje sobie sprawę z braku perspektyw na przyszłe życie u boku Fanny. Whishaw świetnie połączył w sobie te dwie różne cechy nie sprawiając przy tym, że jego Keats wydaje się być nierealny.


Genialnie w swojej roli odnajduje się również Abbie Cornish. Fanny jest ciekawą, ale i trudną postacią do zagrania z powodu transformacji, którą przechodzi w trakcie filmu. Z zadufanej panny przekonanej o własnym geniuszu przeradza się w zakochaną do granic możliwości młodą kobietę. Jej zmiana nie jest jednak zupełna i całkowita, nie widzimy w pierwszej i ostatniej scenie dwóch zupełnie innych bohaterek. Fanny dosyć naiwnie utożsamia miłość z poezją. Abbie Cornish pozwoliła sobie na ukazanie swojej bohaterki jako dziewczyny dojrzewającej, ale bardzo powoli, naturalnie.
Mocną stroną filmu jest cała zewnętrzna budowa. Film znakomicie oddaje przedstawiany okres epoki. Wszystko za sprawą pięknych ujęć. Widzimy szeroki obraz łąki pełnej kolorowych kwiatów, piękne i bajecznie zielone parki a również wnętrze starego domu, które przez oświetlanie przytłumionym światłem jest bardzo atrakcyjne. Zaś scena z pokojem pełnym motyli, gdy Fanny czyta list od ukochanego, jest jedną z najpiękniejszych filmowych scen w ogóle.
Wszystko w tym filmie mnie zachwyca. Sposób, w jaki grają aktorzy przekonuje nas o wielkiej miłości. Keats wzbudza u widza ogromne wzruszenie korzystając jedynie z tęsknego spojrzenia czy drobnego gestu, bez zbędnych łez. A obrazy, piękne jak poezja Johna Keatsa, płyną powolnie budząc w nas dusze romantyków. A po seansie szybko i dyskretnie wycieramy łzy, udając, że nie płakaliśmy.



- Łukasz Kowalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz