niedziela, 11 września 2011

Kocha Lubi Szanuje

Trzech mężczyzn i miłość
Nominacje OBF2012:
film, scenariusz
Co stało się z dzisiejszymi komediami? Taki typ filmu stał się przewidywalny i oczywisty, ogranicza się właściwie do trzech banalnych rozwiązań. Mamy komedie romantyczne (gdzie kino polskie zaczęło poważnie inwestować, z jakim skutkiem nie muszę mówić), filmy obrzydliwe (z „American Pie” na czele) i po prostu głupie (każdy nowy film z Adamem Sandlarem). Tym bardziej „Kocha, Lubi, Szanuje” tak bardzo cieszy.
            Film opowiada historię trzech mężczyzn, Cala (Steve Carell) - ustatkowanego faceta po czterdziestce, który właśnie został rzucony przez żonę, Jacoba (Ryan Gosling) - typowego playboya z ciałem jak z „photoshopa” i Robbie’ego (Jonah Bobo) - syna Cala, który przeżywa trudną pierwszą miłość. Każdy z nich uosabia swoje pokolenie i odmienny styl życia.
            Główną myślą filmu jest miłość, jej wartość i cena. Mimo to nie oczekujcie zwykłej komedii romantycznej z pięknymi plenerami markującymi prawdziwy świat. Cal traci wiarę w miłość i zapomina o tym wszystkim, co piękne w jej przeżywaniu. Małżeństwo, w które wdarła się nuda i rutyna, rozpada się na jego oczach. Do działania zmusza go przypadkowo spotkany Jacob. Dla tego młodego podrywacza kobiety stanowią jedynie obiekt pożądania. Zmieni się to, gdy na jego drodze stanie ambitna i urocza prawniczka. Nieświadomie chłopak pozwoli jej zapuścić się głęboko w swoje życie i skrywane sekrety. Najmłodszy z trójki, Robbie, zakochał się w swej sporo starszej opiekunce Jessice (Analeigh Tipton) i mimo jej stałych działań, by ochłodzić popędy chłopca, ten zdaje się angażować coraz mocniej wyznając miłość w niekonwencjonalnych i oczywiście zabawnych sposobach.
            „Kocha, lubi, szanuje” to film pozbawiony wszystkich mankamentów królujących w dzisiejszej komedii. Romantyzm jest i to autentyczny, brak scen infantylnych (momentami, gdy scenariusz niebezpiecznie zbliża się do tej granicy szybko wrzuca się zabawne i wyjątkowo mocne skecze by rozluźnić atmosferę), a kreowane postaci nie są płytkie. To w dużej mierze zasługa aktorskiej plejady gwiazd. Błyszczy szczególnie Gosling, którego znamy ze znakomitych ról dramatycznych. Carell ku mojemu zaskoczeniu nie robi z siebie błazna, jak to miał w zwyczaju. Stone znowu pokazała, że jest dobrze zapowiadającą się aktorką, no i oczywiście Julianne Moore bryluje, jak zwykle.
            Największą mocą tego dzieła jest wspomniany już przeze mnie scenariusz. Poza inteligentnymi rozwiązaniami co do infantylnych scen posiada on pewną lekkość, a przy tym nic nie traci z warstwy moralizatorskiej. Nie chce on też zmuszać widza do ciężkich przemyśleń nad swoim życiem, ale jedynie zapalić w nim lampkę. Poza tym historie bohaterów wydające się z pozoru niezwiązane, zbiegają się w jednej z końcowych scen (moim zdaniem najlepszej w całym filmie) w fenomenalnym skeczu. Przywołujące tak dobre komedie jak „Pół żartem, pół serio”.
            Komedia Glenna Ficarra i Johna Requa to jedno z największych i najprzyjemniejszych zaskoczeń tego roku. Polecam ten film każdemu, bo w czasach kiedy proponuje się takie kino jak pisałem we wstępie, taki film to rarytas.    
              - Łukasz Kowalski

5 komentarzy:

  1. A czy z tego wyłania się jakiś nowy wzór mężczyzny XXI wieku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się co do opinii o "Kocha, lubi, szanuje" - ale nie mogę się zgodzić, że filmy Sandlera są głupie, one są głupio-mądre. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie filmy z Sandlerem są kiepskie, a jego kreacje idiotyczne, ale oczywiście nie widziałem wszystkich filmów z Adamem, może kiedyś mnie zaskoczy? Mam nadzieję :D
    Łukasz

    OdpowiedzUsuń
  4. Och widzę, że temat Sandlera został już poruszony w komentarzach. Ja osobiście uwielbiam filmy tego aktora, aczkolwiek nie będę nikogo przekonywała, ze są one jakoś wielce ambitne.
    Co do filmu, faktycznie różni się on nieco od innych romansideł, ścierpiałam nawet nie lubianego przez siebie Steve'a Carella, (po Evanie wszechmogącym nie mógł jakoś znaleźć mojego uznania, ale może dlatego, że jestem przeogromną fanką Bruce'a Wszechmogącego i nic nie jest w stanie jego zastąpić). Mnie również najbardziej podobało się zakończenie filmu, w życiu nie spodziewałam się powiązania wszystkich wątków.
    LB

    OdpowiedzUsuń
  5. Odnośnie "Kocha, lubi, szanuje" - to druga udana amerykańska komedia w tym roku, co mnie bardzo cieszy. Polecam również "Szefowie wrogowie" ze świetnymi rolami drugoplanowymi. Naprawdę góra śmiechu :)
    Pozdrawiam
    Alek

    OdpowiedzUsuń