Zagubiony chłopak odnajduje ojca
„Złap mnie, jeśli potrafisz” Stevena Spielberga ucieka od gatunkowego zaszufladkowania. Sceny komediowe przeplatają się z dramatycznymi, widz bez problemu doszukać się może elementów kryminału, czy kina akcji. Dość uniwersalna etykieta filmu obyczajowego wydaje się nieodpowiednia, a metka z napisem „film biograficzny” niewystarczająca. Jednak w czasie seansu czuje się, że wszystko jest na swoim miejscu. Różne elementy tworzą wspaniałą układankę, która w każdym momencie uderza w odpowiedni ton.
Poznajemy Franka Abagnale’a (w tej roli Leonardo DiCaprio) w chwili, gdy rozpada się jego dom rodzinny. Finansowe kłopoty rodziców doprowadzają do rozpadu ich małżeństwa. Postawiony przed wyborem prawnego opiekuna, szesnastoletni Frank ucieka z domu. Inteligencja, urok osobisty, umiejętność obserwacji i paradoksalnie dziecięca niewinność umożliwiają mu przetrwanie. W mundurze pilota amerykańskich linii lotniczych, w kitlu lekarza albo w garniturze prawnika, łatwo oszukuje system bankowy, spieniężając fałszywe czeki. Zupełnym przeciwieństwem fałszerza jest pozbawiony poczucia humoru i dystansu do siebie Carl Hanratty (Tom Hanks), agent FBI, który podąża śladem Abagnale’a. Praca jest jego życiem, a ujęcie Franka celem numer jeden.
Spielberg przedstawia nam Franka jako dziecko, przedwcześnie skonfrontowane z rzeczywistością świata dorosłych. Rozwód rodziców i ucieczka z domu położyły kres jego bezpiecznemu światu. Nastolatek ciągle marzy o powrocie do uporządkowanego domu rodzinnego – zamożnego i szczęśliwego. Nie znajduje oparcia w rodzicach. Nieudolny, dręczony przez urząd skarbowy ojciec, szczerze kochający syna, przypomina raczej dobrego wujaszka, niż prawdziwego ojca - w odpowiednim momencie dojrzewania nie potrafi wskazać synowi właściwej drogi. Tej luki nie wypełnia ignorantka, egocentryczna matka. Carl, widząc zagubienie nastolatka, stara się mu pomóc. Nie pomaga fałszerzowi uciec od odpowiedzialności, ale próbuje sprowadzić go na dobrą drogę. Frank odnajduje w Carlu osobę, która potrafi mu zastąpić rodzica. Porzucając jednego ojca, odnajduje drugiego. Konstrukcja filmu zdaje się to odzwierciedlać. Stopniowo coraz więcej uwagi przenosi się z ojca Franka na Carla. Podkreślają to listy, które pisał Frank do ojca po ucieczce z domu. Początkowo są one wiodącym elementem narracji, z czasem ustępują. Rozdział ojca Franka zostaje zamknięty i zastąpiony motywem relacji młodocianego przestępcy z agentem.
Ze świetnie napisanego scenariusza aktorzy wyciskają dosłownie wszystko. Leonardo DiCaprio znakomicie odnajduje się w roli uroczego nastolatka-przestępcy. Tworzy postać zagubioną, poszukującą szczęścia i rodzinnego ciepła. Wykorzystuje cały potencjał dramatyczny scen i udanie oddaje emocje bohatera. Franka w jego wykonaniu nie tylko nie da się nie lubić, ale także nie sposób mu nie współczuć. Równie dobry jest Tom Hanks, chociaż w przeciwieństwie do ekranowego partnera, stawia na aktorski minimalizm. Łączy swoje umiejętności dramatyczne z komediowymi. Niezgodnie ze stereotypem agenta FBI buduje obraz człowieka nieco archaicznego, raczej typu księgowego niż heroicznego agenta. Jego zderzenie z rzeczywistością często budzi śmiech, ale sama postać Carla nie jest ani karykaturalna, ani głupkowata.
Jak zwykle u Stevena Spielberga, za stronę techniczną filmu odpowiadają najwyższej klasy specjaliści. Seans umilają pomysłowe, delikatnie filtrowane zdjęcia Janusza Kamińskiego, któremu ponadto udało się, dzięki odpowiedniemu oświetleniu, pozornie odmłodzić Leonardo DiCaprio (w chwili kręcenia filmu aktor miał 27 lat, więc był o dziesięć lat starszy niż grany przez niego bohater). Klimat lat 60’ podsyca lekko jazzowa muzyka Johna Williamsa i popularne wówczas piosenki (np. Come fly with me Franka Sinatry).
„Złap mnie, jeśli potrafisz” to film optymistyczny, który przedstawia świat, gdzie popełnione błędy można naprawić i nie brakuje ludzi gotowych w tym pomóc. Steven Spielberg stworzył jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, bezbłędny film.
- Alek Kowalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz