Ciemność
widzę, ciemność!
Na ocenę filmu składa
się wiele czynników. Aktorstwo, muzyka, zdjęcia, scenariusz,
podejście do tematu, umiejętność „wciągnięcia” i
zaangażowania widza w prezentowany obraz, ważne są też kostiumy,
scenografia i wiele, wiele innych przeróżnych składników
budujących magię filmu. Nie najlepiej jest gdy jeden z tych
czynników nie działa jak trzeba, słabo kiedy spora część tych
trybików nie chodzi jak powinna, natomiast klęską całkowitą jest
gdy żaden z wyżej wymienionych nie jest taki jaki być powinien.
Tak właśnie jest z „Czarną Dalią” Briana De Palmy.

Elizabeth Short została
brutalnie zamordowana 15 stycznia 1947. Morderca z lekarską precyzją
przeciął ciało dziewczyny na dwie części uprzednio pozbywając
się z ciała całej krwi. Na twarzy wyciął jej odrażający
„uśmiech” (od żuchwy do żuchwy). Okoliczności tej
makabrycznej zbrodni do dziś są jedną z największych zagadek w
historii kryminologii. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy jak to
wszystko wyglądało.
Od wielu lat historia tej
makabrycznej zbrodni była natchnieniem (jak okrutnie by to nie
brzmiało) dla wielu filmów, seriali, książek a nawet sztuk
teatralnych. Snuto wiele teorii o tym jak mogło to wyglądać,
rozbudowywano również życiorys samej Elizabeth, by historii dodać
dramaturgii. Takie żerowanie mogło być negatywne, ale i można
było zbudować na tym inteligentą i moralizatorską historię.
Niestety film Briana De Palma jest najgorszą próbą wzbudzenia
taniej sensacji w oparciu o tragiczne losy prawdziwej kobiety, a z
samą Czarną Dalią ma bardzo mało wspólnego.
Dosłownie, wątek
zbrodni dokonanej na dziewczynie schodzi właściwie na drugi plan.
Bardzo źle napisany scenariusz (będący podobno adaptacją równie
średniej książki) ma więcej wątków niż wszystkie odcinki „Mody
na sukces”. Mamy tu bezsensowne nagromadzenie całej masy
przeróżnych historii, zupełnie nie potrzebnych. Miłosny trójkąt
między głównymi bohaterami, przeradzający się co pewien czas
nawet w czworokąt. Detektywi właściwie nie zajmują się sprawą
Elizabeth, ale jakąś korupcją czy czymkolwiek innym (trudno to
określić, gdyż historia jest bardzo chaotycznie prowadzona). Po
drodze napotkamy nowych bohaterów, którzy w tym galimatiasie
urządzą już bałagan niemożliwy do ogarnięcia. W to wszystko
wplątany jest, bardzo na siłę, wątek śmierci Elizabeth. Autorzy
postanowili dodać jej dosyć niesmaczny życiorys, co sprawia, że
film wydaje się być prymitywną próbą zaszokowania widza. Do tego
wszystkiego rozwikłanie całej zagadki na końcu filmu wydaje się
być abstrakcyjne i niedorzeczne. Reżyser też nie stara się
wytłumaczyć, albo robi to bardzo nieudolnie, jak detektyw doszedł
to rozwiązania. A to chyba największa zbrodnia kryminału.
Na złym poziomie jest
też aktorstwo. Josh Hartnett (zwany przeze mnie brzydszym Ashtonem
Kutcherem) nie umie się zdecydować czy chce być Brudnym Harrym,
czy Justinem Timberlake’iem z wczesnych klipów. Co pewien czas
rzuci jakimiś pseudo intelektualnymi powiedzonkami. Scarlett
Johansson ciągle robi zdziwioną minę, otwiera szeroko oczy, albo
„sexy” rozdziela usteczka. Ewidentnie stara się naśladować
Monroe lub inne słynne aktorki Hollywood lat 50- tych. Niestety
wydaje się to być strasznie wymuszone i przeradza się bardziej w
groteskę. Podobnie zresztą jest z Hilary Swank, która chyba
zapomniała jak się gra. Jej femme fatale jest faktycznie fatalna.
To przyznam rozczarowało mnie najbardziej, bo zdobywczyni dwóch
Oscarów jest znakomitą aktorką, a tu taka wpadka. No i mamy
jeszcze Eckharta, który chyba od początku nie wierzył w powodzenie
filmu, bo gra na nizinach swoich możliwości. O aktorce grającej
Czarną Dalię trudno powiedzieć cokolwiek, bo jak wspomniałem
pojawia się ona bardzo epizodycznie. W końcu to tylko „Czarna
Dalia”.

Klapa! Tak jednym słowem
mogę zrecenzować cały film. Potencjał i możliwości były, ale
twórcy, zdaje się, nie czuli żadnego poczucia misji przy pracy nad
filmem. Boli też bezczelne żerowanie na tragedii Czarnej Dalii. A
można przecież było zrobić film z tą historią w tle,
opowiadając o tym jak bardzo media przeszkadzają w prowadzeniu
śledztwa goniąc za gorącą sensacją (tak właśnie było przy tej
sprawie), lub przedstawić historię naiwnej dziewczyny pragnącej
zostać gwiazdą filmową obalającą mit magii Hollywoodu.
- Łukasz Kowalski
Fajny kryminał. Nie każdy film jest arcydziełem. I tu też tak nie jest. Ale film jest naprawdę warty obejrzenia. Można go obejrzeć legalnie i za darmo tutaj: http://www.vodtube.pl/dramat/czarna-dalia-the-black-dahlia/
OdpowiedzUsuń