czwartek, 3 stycznia 2013

Hobbit. Niezwykła podróż

Czwarta część trylogii
http://pl-obf.blogspot.com/p/blog-page.htmlNie pamiętam filmu, na który kazano mi czekać równie długo. Gdy słyszałem pierwsze pogłoski o planach ekranizacji „Hobbita” byłem świeżo po doświadczeniu kinowej premiery „Powrotu króla”. Miałem niecałe jedenaście lat i kochałem całą duszą świat Tolkiena, jakże pięknie wskrzeszony przez Petera Jacksona. Wiadomo, że z czasem z niektórych rzeczy się wyrasta, a inne dopiero zaczyna się dostrzegać i doceniać. Wyrosłem z wielu rzeczy, kolejne dziecięce zauroczenia z czasem przemijały. Inaczej było w przypadku „Władcy Pierścieni”. Fascynacja filmem Petera Jacksona z roku na rok potężniała, wzbogacona o nowe spostrzeżenia. Każdy kolejny seans przynosił mi nowe refleksje i pozwalał dostrzec nowe walory produkcji. Po dziś dzień z zachwytem obserwuję historię Jedynego Pierścienia. Nic więc dziwnego, że moje oczekiwania pokładane w „Hobbicie” były tak duże, że – bałem się - aż nieosiągalne.
Akcja „Hobbita. Niezwykłej przygody” rozpoczyna się sześćdziesiąt lat przed dniem sto jedenastych urodzin. Bilbo Baggins (Martin Freeman) jest młodym, bogatym hobbitem, domatorem i smakoszem. Pewnego dnia spotyka Gandalfa (Ian McKellen), który proponuje mu udział w wyprawie. Pomimo stanowczej odmowy hobbita do Bag End zaczynają się schodzić krasnoludy. Bilbo poznaje historię Samotnej Góry, która przed dekadami została zaatakowana i zajęta przez wielkiego smoka Smauga. Postanawia skorzystać z propozycji i staje się czternastym członkiem wyprawy, której przewodniczy Thorin (Richard Armitage).
„Hobbit. Niezwykła podróż” to połączenie kina przygodowego fantasy z klasycznym kinem drogi. Od początku wiemy, że wyprawa zmieni Bilbo, a droga do Samotnej Góry będzie nie tylko fizycznym wyzwaniem, ale również duchowym przeżyciem. Widząc w podróży hobbita metaforę dojrzewania możemy wyczuć wartości, które Jackson uważa za kluczowe w procesie wkraczania w dorosłość - „Hobbit. Niezwykła przygoda” prawi o lojalności, honorze, odpowiedzialności.
Jackson od samego początku wie, czego chce. Buduje opowieść na solidnych fundamentach. W prologu widzimy Bilbo Bagginsa znanego nam z „Władcy Pierścieni” – z twarzą Iana Holma, popalającego fajkowe ziele, w przeddzień swojej jakże dziejowej imprezy urodzinowej. Hobbit siedzi spokojnie w pokoiku Bag End, po którym krząta się jego siostrzeniec Frodo. Reżyser stawia na klimat, charakter i niepowtarzalność świata, który wykreował we „Władcy Pierścieni”. Dużo uwagi poświęca umiejscowieniu opowieści w czasie, jej relacji z trylogią. Poszerza filmowe uniwersum, udoskonala je. Dzięki temu „Hobbit. Niezwykła przygoda” nie ma wad innych filmów fantastycznych ostatniej dekady. Jest prawdziwszy, ma w sobie lekkość. Nie wydaje się być jedynie wymuszonym produktem dla mas.
„Hobbit. Niezwykła przygoda” także stroną techniczną pozostaje wierny „Władcy Pierścieni”. Andrew Lesnie w ten sam sposób obrazuje Śródziemie, pieszcząc oczy widzów dynamicznymi najazdami kamery, olśniewając nas pięknymi krajobrazami Nowej Zelandii. Howard Shore łączy w swojej muzyce podstawowe motywy znane z trylogii z nowymi, stosując podobne instrumenty i rozwiązania. Każdy fan poczuje dreszczyk emocji, gdy po raz pierwszy zobaczy Pierścień, czy usłyszy słynne „Mój skarbie”.
Największą zaletą najnowszego filmu Petera Jacksona nie jest jednak wierność światu „Władcy Pierścieni”, lecz pewna nowa jakość, jaką do tego świata wnosi. „Hobbit. Niezwykła podróż” czaruje tym, co w „Władcy Pierścieni” nie miało prawa istnieć. Jest niezwykle dowcipny i ciepły, przez większość czasu zupełnie niemroczny.
Wspaniale wypada Martin Freeman w roli Bilbo. Jest dowcipny, ma świetne wyczucie i talent komiczny. Na drugim planie największą uwagę zwraca na siebie Richard Armitage w roli przywódcy krasnoludów. Jednak prawdziwym przebojem okazuje się epizod Golluma, w rolę którego po raz kolejny brawurowo wcielił się Andy Serkis. Sceny z jego udziałem należą do najmocniejszych w filmie, a od jego postaci nie sposób oderwać wzroku.
„Hobbit. Niezwykła podróż” to prawdziwa gratka dla fanów trylogii „Władca Pierścieni”, ale także wyjątkowe kino przygodowe, którego wciąż nie sposób szukać pod inną marką. To jeden z niewielu przykładów wielkiego hitu, który potrafi spełnić oczekiwania. To jeden z rzadkich przykładów kontynuacji, która poziomem dorównuje poprzedniczkom. To jedyny przykład filmu, który można nazwać czwartą częścią trylogii.

- Alek Kowalski

4 komentarze:

  1. No ja fanem Jacksonowej ekranizacji nie jestem - owszem oglądałem wszystkie cześci, w wersjach kinowych i rozszerzonych, ale im dalej w las tym śmieszniej się robiło i do dziś pamiętam, że Powrót Króla bardziej mnie śmieszył niż wzruszał, pewnie dlatego też wizytę w kinie na nową odsłonę opowieści nawet odwlekam i jeśli do kina nie trafię nie będę czuł z tego powodu żadnego braku, szczególnie że moje dorastanie to zupełnie inne filmy :-) ja miałem 11 w czasie premiery Jurrasic Park.
    Piszesz: "„Hobbit. Niezwykła przygoda” nie ma wad innych filmów fantastycznych ostatniej dekady. Jest prawdziwszy, ma w sobie lekkość. Nie wydaje się być jedynie wymuszonym produktem dla mas" jakieś przykłady? Ja myśląc o filmie fantasy ostatniej dekady, których nie odebrałem jako wymuszone dla mas na pierwszym miejscu ustawiam Stardust i do niego o wiele chętniej powracam niż do trylogii LOTR

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż żałuję, że do tej pory nie poznałam całej filmowej trylogii Jacksona, ale jakoś zawsze brakowało czasu. Na "Hobbita" się wybrałam, jako że jest to prawdopodobnie premiera roku 2012, więc wypadało zobaczyć. Zupełnie się nim zauroczyłam i jak najszybciej mam zamiar przeczytać Tolkiena, a później wziąć się za ekranizacje LOTR, może nawet przed drugim "Hobbitem". Dla mnie magia zupełna i wyjątkowy seans. Na jakiej wersji "Hobbita" byłeś?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, piękna recenzja:) Dokładnie to, co chciałam usłyszeć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał - Akurat podobał mi się Stardust, chociaż do poziomu Władcy moim zdaniem jest daleko w tym przypadku. Jeśli chodzi o filmy wymuszone to jest ich cała masa: Eragon, Królewna Śnieżka i Łowca, Opowieści z Narnii, troche Harry Potter

    tercc - celowo nie wspominałem w recenzji o 2D, 3D i 48 klatkach na sekunde poniewaz dopiero wczoraj poszedlem (w ramach porownania) na 3D i 48 klatek, najpierw zobaczylem w 2D bo balem sie ze obraz mi sie nie spodoba, a sam film tak i przez to bd sie zle ogladalo. Teraz moge powiedziec ze 3D i 48 klatek robi dobre wrazenie. Obraz poczatkowo wydaje sie dosc... hm... dziwny, ale chyba pozwala w pelni docenic scenografie, kostiumy itd.

    Pozdr
    Alek

    OdpowiedzUsuń