niedziela, 18 listopada 2012

Excision

Socjopatka czy zwykła dziewczyna?
Jak dziś zdefiniować normalność? Co cechuje człowieka normalnego? Kto ma też prawo klasyfikowania ludzi pod tym właśnie względem? Richard Batest Jr., debiutując zarówno jako reżyser i scenarzysta, stara się poruszyć ową tematykę. Robi to jednak bardzo delikatnie, niczego nie tłumacząc, czy wskazując.
Rodzina niczym z oscarowego „American Beauty”. Matka przyjmuje rolę głowy rodziny, codziennie kastrując wycofanego męża. Całą swą troskę i uwagę poświęca młodszej córce, dziewczynce nieuleczalnie chorej. Żal tym większy, że nastolatka jest piękna i bardzo utalentowana, ma wielu przyjaciół i w ogóle cieszy się ogólną sympatią. Z boku stoi jeszcze Pauline, główna bohaterka filmu. Można ją opisać jako brzydką, roztargnioną, irytującą i zwyczajnie...dziwną. Nikt jej nie lubi, a właściwie nikogo ona nie interesuje, z nikim nie rozmawia, a wszelkie próby zawarcia jakichkolwiek znajomości kończą się fiaskiem.
Najbardziej destrukcyjna jest relacja między Pauline i jej matką. Kobieta próbująca stworzyć iluzję perfekcyjnej rodzinki z przedmieścia nie umie i chyba do końca nie chce zrozumieć najstarszej córki. Nie potrafi znieść jej antyspołecznego podejścia do życia i sądzi, że wysyłając ją na przymusowe rozmowy z duchownym, czy imprezy dla „grzecznych” dzieci z dobrych domów spełnia swój matczyny obowiązek. Nie zauważa tego, co dzieje się w umyśle młodej dziewczyny.
A dzieje się całkiem sporo. Pozornie niewinne zainteresowanie powoli przeradza się w niezrozumiałą obsesję. Jej pasją jest chirurgia, z tym łączyć chce też swoją przyszłość. W jej głowie przewijają się obrazy martwych ludzi, z którymi dziewczyna przeżywa seksualne doznania. Mania ludzkiego ciała i jego tajników zabiera Pauline cały czas. Myśli tylko o tym, śni i doprowadza do sytuacji rozbudzających jej wyobraźnię (kilka naprawdę „nieprzeciętnych” scen). Chce też wykorzystać swoje chirurgiczne zdolności do uratowania młodszej siostry.
Reżyser całkowicie skupia się na głównej bohaterce. Nie obserwujemy jej tylko w relacjach z ludźmi z otoczenia, ale słuchamy jej modlitwy (a raczej luźnego monologu do Boga) i widzimy jej chore sny. Sny stanowią tu ważną część, to one głównie pokazują, co dzieje się w głowie Pauline. Surrealistyczne i makabryczne obrazy ujawniające prawdziwe pragnienia dziewczyny. Bohaterka jest napisana mocną kreską, twórca stworzył postać ciekawą pod niemal każdym względem. Wyrazistości dodaje też aktorka wcielająca się w niezwykłą kobietkę, Anna Lynne McCord, piękna gwiazda nastolatek znana z serialu „90210” kierowanego właśnie do gimnazjalnej i licealnej publiczności. Tu stara się za każdą cenę zerwać z wizerunkiem słodkiej gwiazdki. Wychodzi jej to bardzo korzystnie, nie chodzi jedynie o to jak bardzo oszpeciła się do produkcji (to naprawdę śliczna aktorka) ale też o podejście. Wyzbyła się zupełnie jakiejkolwiek kobiecości. Pauline jest pokraczna, skrzywiona, a McCora ani na chwilę nie przesadza ze swą grą. Główna bohaterka to fantastyczny temat do zagrania, ale też łatwy do skarykaturowania, tu wyszło fantastycznie.
W ogóle aktorstwo to mocna strona „Excision”. Umiejętnościami popisują się wszyscy. Traci Lords w roli matki z piekła rodem jest fantastyczna, jej wspólne sceny z McCord są pełne napięcia, które zdaje się zaraz wybuchnąć. Nie odstępuje aktorce filmowy mąż, czyli Roger Bart (gwiazda „Gotowych na wszystko”). Pozostali również grają na bardzo wysokim poziomie, niestety bardzo krótki czas, jaki zaserwował im reżyser nie pozwala nacieszyć się nimi w pełni.
Teoretycznie powinno z „Excision” być tak, że albo go kochasz, albo znienawidzisz. Mój ostateczny stosunek jest dosyć ambiwalentny. Można powiedzieć, że nawet nieco czuję się rozczarowany, ale to dlatego, że wiele sobie obiecywałem. Dla mnie problem kryje się w złym rozłożeniu sił filmu, reżyser czasami gubi się w swych pomysłach. Z pewnych rzeczy trzeba było zrezygnować, kilka wątków przedłużyć, albo zwyczajnie pomyśleć na wydłużeniem czasu filmu, bo „Excision” trwa niewiele ponad godzinę i piętnaście minut. Czuję, że wątek z matką, choć najważniejszy, nie został wystarczająco wykorzystany, a to wielka szkoda.
Kino kocha dzieci z piekła rodem, ostatnio mieliśmy do czynienia z szalonym Kevinem, dziś musimy porozmawiać o Pauline. Dla wielu młodych ludzi (bo to oni raczej będą odbiorcami filmu) „Excision” może stać się filmem kultowym, niestety będzie to raczej kierowane niedojrzałością, niż prawdziwym zauroczeniem. Nie chodzi o to, że mamy do czynienia z filmem złym, ale niedopracowanym, mimo drzemiącego w nim potencjału.

- Łukasz Kowalski

4 komentarze:

  1. Nie będę ukrywał - strasznie interesuje mnie ten film. Horror połączony z groteską, coś jak Burton tylko dużo bardziej krwawo i masa gore. Na pewno obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo Twojej opinii o filmie zaintrygowałeś mnie swoim tekstem. I jestem bardzo ciekawa, bo również kadry, które wybrałeś i plakat przykuwają uwagę.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Była już krótkometrażówka, teraz mamy niewiele ponad godzinę, może następny film "Excision" będzie dłuższy ;)
    A tak na serio to mnie też ten film przywodził na myśl "American Beauty".

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja oczywiście zachęcam wszystkich do zobaczenia tego filmu, chętnie też podyskutuję na jego temat, gdyż jest na pewno niebanalny.

    OdpowiedzUsuń