wtorek, 3 stycznia 2012

Bliżej


Czworo różnych ludzi o seksie w dramacie szekspirowskim
„To nie jest film o żadnym wyzysku, ale o seksie. Nie dla dzieci.” Tak podsumowała kiedyś „Bliżej” grająca w nim Natalie Portman. Jak dla mnie użyła sporego uogólnienia, ale główna myśl jest jak najbardziej trafna. Bo „Bliżej” o seksie jest. O seksie w różnej postaci. O tym jakie podejście do niego mają różni ludzie, jakie mają mężczyźni a jakie kobiety. Po przeanalizowaniu całego filmu na pewno wielu z was przeżuci się na abstynencje bo obraz cielesnego zbliżenia jest tu przedstawiony wyjątkowo obrzydliwie. Czy tak jest rzeczywiście?
Niestety myślę, że często tak. Film pokazuje jak niedaleko jest dziś od aktu miłosnego między dwojgiem kochających się ludzi do najbardziej wyuzdanej pornografii i erotyzmu w najgorszym wydaniu. Mike Nichols udowadnia nam to na przykładzie czterech zupełnie różnych postaci. Jedna z bohaterek traktuje to jako sposób zarabiania pieniędzy (ale cały czas podkreśla, że wolno „tylko” patrzeć), a jeszcze inny bohater szuka upustu swemu dzikiemu pożądaniu nawet w Internecie, na czatach z nieznajomymi ludźmi (jedna z najbardziej obrzydliwych ale i zabawnych scen). Gdzieś w tym wszystkim zagubiły się normy moralne i etyczne.
Film „Bliżej” przede wszystkim opiera się na aktorstwie. Nie ma tu scen pościgów, dramatów, tańca. „Bliżej” to po prostu sprzeczki lub rozmowy między głównymi bohaterami. A bohaterów mamy czworo:
Dan (Jude Law), egocentryczny i zadufany pisarz o wielkich ambicjach ale raczej o przeciętnym talencie (żyje z pisania nekrologów na ostatnich stronach gazety). Postać zdecydowanie najsłabsza emocjonalnie i psychicznie. Pragnie mieć przysłowiowe ciastko ale i je zjeść. Nie umie podejmować żadnych decyzji. Przy tym wszystkim najbardziej z całej czwórki brzydzi się obłudy i kłamstwa, na pytanie Alice po co chce znać prawdę (prawda okazuje się bolesna) odpowiada : „Chcę znać prawdę, muszę ją znać, bo bez prawdy jesteśmy jak jaskiniowcy.” Rola powieściopisarza przypadła młodemu i zdolnemu Jude’owi Law. Świetnie odnalazł się on w swej postaci. Ma chyba najlepszą mimikę spośród wszystkich bohaterów. Umiejętnie łączy rolę romantycznego pisarza i słabego chłopca.
Larry (Clive Owen), lekarz. Zdecydowanie najbardziej odpychający z całej czwórki. Erotoman i zboczeniec. Kobiety traktuje jedynie jako ciało, które pragnie posiąść. Źródła jego obsesji doszukiwałbym się w przeszłości. Chce przejąć kontrolę nad kobietą i czuć nad nią wyższość. Po odbyciu z nią stosunku musi usłyszeć jak to dobrym i zaspakajającym jest kochankiem. Mimo swojego zawodu wydaje się być najbardziej prymitywną postacią. Idealnie odnalazł by się w epoce kamienia łupanego. Najbardziej nieprzyjemny typ człowieka spośród przedstawionych. Tę rolę reżyser powierzył „Królowi Arturowi” który okazał się wielką i przyjemną niespodzianką. Świetnie oddaje cały obraz doktora Larry’ ego. Sam aktor tak dobrze wcielił się w postać prymitywnego Neandertalczyka, że do dziś wzbudza w wielu (znam takie przypadki osobiście) wstręt gdy pojawi się na ekranie. Za swoją rolę został uhonorowany Złotym Globem.
Anna (Julia Roberts), fotograf, spełniona zawodowo. Spokojna i często uległa ale przy tym mocno stąpająca po ziemi. Mimo, iż wydaje się świadoma swej siły wyglądu zewnętrznego wychodzi za mąż za Larry’ ego. Ciągle jednak pozostaje w romansie z młodym pisarzem, który jest dla niej marzeniem o pięknej miłości (marzenie nie do spełnienia). Pogodzona z tragizmem jej losu, gdzie nie ma miejsca na prawdziwą i czystą miłość, przez to wydaje się chłodna i pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Rolę Anny zagrała Julia Roberts. Na tle pozostałych wypada najsłabiej, co wcale nie oznacza, że źle. Zastanawiam się czy to wina gry aktorki czy postaci, która jest gorzej zarysowana i mniej interesująca niż trzy pozostałe.
Alice (Natalie Portman). Czy na pewno? Może Jane, a może jeszcze inna postać? Najbardziej intrygująca z całej czwórki. Diaboliczna, wyrachowana, pociągająca, sarkastyczna striptizerka o twarzy anioła i wielkich sarnich oczach. Zmienna jak cztery pory roku (w każdym z ujęć widzimy ją w zupełnie innej postaci). Bez problemu rozbudza w mężczyznach pożądanie i namiętność, zazdrości jednak innym kobietom, takim jak Anna, które są przedmiotem kochania, a nie fantazji erotycznych. Pewnego dnia zupełnie przypadkiem spotyka Dana, między nimi rodzi się uczucie. Z jej strony jest to miłość i potrzeba bliskości, dla niego troska i poczucie odpowiedzialności. Natłok uczuć i genialnie zarysowany, a przy tym tajemniczy charakter buduje nam postać tragiczną. Zdecydowanie najciekawsza postać przypadła Natalie Portman. Bez wahania mogę przyznać, że to ona pokazała w filmie najwięcej talentu i umiejętności. Została zresztą doceniona Złotym Globem i nominacją do Oscara. Dla samej Natalie była to rola przełomowa, udowodniła nią jak różne może mieć oblicza jako aktorka, w tym samym roku pokazała się też z zupełnie inną twarzą w brawurowej komedii „Powrót do Garden State”. Wielkie Brawa!
Reżyser przedstawił więc nam wielką tragedię, i to nie byle jaką tylko wręcz szekspirowską. Przecież mamy tu wszystkie załamania konwencji tragedii antycznej, które wprowadził do literatury Szekspir. Wgłębia się w psychologiczne portrety bohaterów (chyba jeszcze w żadnym ze znanych mi filmów nie było to tak wyeksponowane), akcja nie jest ograniczona do dwudziestu czterech godzin ale rozbiega się na przestrzeń paru lat, a reżyser (niczym Szekspir w „Makbecie”) przedstawia nam tylko niektóre wybrane sceny z życia bohaterów. Film przekazuje też treści uniwersalne, prawdziwa miłość została w dzisiejszych czasach zastąpiona przez powierzchowny seks. No i w końcu Nicholas bawi się kategoriami estetycznymi, łączy prawdziwy tragizm i pełen sarkazmu komizm.
O muzyce i zdjęciach właściwie trudno tu pisać, bo wyjątkowo nie są one w ogóle ważne dla filmu. Ich eksponowanie mogło by wręcz zaszkodzić całemu obrazowi. Mogę tu jednak napomnieć o znakomitej i pełnej melancholii piosence otwierającej film – „Can’t take my eyes of you” Damiena Rice. Taka piękna ale skromna piosenka idealnie pasuje do tego filmu.
Równie zagadkowy jak postać Alice jest dla mnie sam tytuł. „Bliżej”. Bliżej zła a dalej od dobra? Możliwe. Bliżej ludzkich słabości i pragnień a dalej od ideałów? Możliwe. Tytuł możemy interpretować na sto różnych sposobów. Czy taki był zamiar twórcy? Zmusić widza do myślenia? Możliwe. „Bliżej” to jeden z najbardziej niezwykłych filmów jakie widziałem. Przedstawia co prawda okrutną wizję ludzi raniących siebie i innych nawzajem. Ludzi dla, których nie ma świętości i praw etycznych. Ludzi, którzy uważają prawdę za zbędne utrudnienie życia.  Po seansie zapada pytanie czy tacy naprawdę jesteśmy? Pod tym względem film może budzić przygnębienie ale i zmusić do refleksji, a to najważniejsze
- Łukasz Kowalski

6 komentarzy:

  1. oj długa ta recka Lucas :)ale faktycznie film znakomity. Nie pamiętałam tylko, że Natalie gra tu moją imienniczkę.
    Can't take my eyes of yuoooo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mało mam takich filmów, które tak dobrze pamiętam i do których lubię wracać. "Closer" jest zdecydowanie jednym z nich. Jest tak niesamowity, że często gdy ludzie się mnie pytają, za co go lubię, nie potrafię powiedzieć. Po prostu z każdą sceną coraz bardziej potrafiłam wczuć się w klimat filmu, a zważywszy na to, że cała 4 aktorów spisała się na medal, powstaje film bardzo dobry. Z pamiętną muzyką w tle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja akurat aż tak tego filmu nie cenię, co mój brat, chociaż zagrany świetnie. Dla mnie to mocne kino aktorskie, jednak dość nudnawe, chociaż ogólnie przemyślane i kompletne.
    Pozdrawiam
    Alek

    OdpowiedzUsuń
  4. Alek nie wiem jak można powiedzieć, że „Bliżej” to kino nudnawe. Zgadzam się z Tercc, że to typ filmu, który na długo zapada w pamięć, a niektóre dialogi zostają w twojej głowie i zmuszają do refleksji. Warto zwrócić uwagę na niezwykłe łączenie różnych kategorii estetycznych. Chwilami wydaje się, że „Bliżej” jest okrutne i obrzydliwe a czasami, że piękne i tak bardzo prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tego filmu nie cenię w ogóle i uważam, że jest przereklamowany.

    Ale Waszego bloga lubię bardzo :)

    Pozdrawiam
    Amandine (filmdine.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha :) miło miło.

    A dlaczego ten film Ci się nie podoba?

    OdpowiedzUsuń